piątek, 27 maja 2016

Życie z Tempestem ( czyli dzień matki)

            
                                        



                 Życie z Tempestem to nie łatwa sprawa.

To  męczarnia i syzyfowa praca 
Tempest to ham czyli szynka.
 

Życie to pełne kotów jest. 
Puchu,
różu, lakieru, cukru, pudru
i tu nagle puch padł.


Przyjechała matka Gerti
i oburzyła świat. 

Prezentu szukała a tu nagle klops. 
Prezentu zabrakło i postanowiła
rzucić syna na stos. 
                           



                                         Autor: Ziemniaczek
                                                           

piątek, 18 marca 2016

Ziemniak Bloom

Z dedykacją dla smutnego Ziemniaka

Bo kiedy nadejdzie zagłada,
Katy suknię ślubną zakłada,
Orlando włosy czesze,
A my ku Ziemniaka uciesze,
Lecimy do mięsnego,
I szynką będziemy rzucać, ten tego,
Ziemniak do lustra oczko puszcza,
„Bloom, Katy ci się rozpuszcza”,
Na twarzy już Dermosan,
My słodkie jak ciociosan,
Na ślub wpadamy,
Niechcianych wywalamy,
Ziemniak Orlando bierze,
A Fejf niczym zwierzę:
Flynn, kręcę z tobą!
A on pięć lat, nic nie mogą,
Ziemniak tańczy, chajta się z Orlando,
A pani Osbourne to istny komando,
Razem z Fejf whiskey irlandzka,
W cukierkach, rzecz jasna,
Leje się litrami,
„Żeśmy Ziemniaka ochajtali” — wszystko kończy się aplauzami,
Ziemniak Bloom,
Plum, plum, plum!




Piękny wiersz napisany przez Fejf i Osbourne dla Ziemniaczka po tym jak nasłuchał się (przygnębiających) plotek o ślubie Orlando Blooma z Katy Perry. 

Nie ma rozdziału czy czegoś tam, ale jest mnóstwo pomysłów. Kiedyś coś-ktoś na pewno będzie.
Przepraszamy.

W planach są: Jak to pewnego razu Antonio B., Co by było, gdyby Joey został Mścicielem?Opowiem ci bajkęPączkowa zagładaKról Joey Samolubny I i Przygody Izzy'ego.


TAK W OGÓLE MAMY DRUGI ROK, HALO, TA IRLANDZKA WHISKEY SERIO SIĘ PRZYDA. FEJF, BIERZ CHŁOPAKÓW, ZIEMNIAK, RWIJ HUGH.
STO LAT, NAM.

sobota, 14 lutego 2015

Chluśnim, bo uśnim.

Własnie tego dnia (nie tego, ale cicho) nasz blog obchodzi swoje pierwsze urodziny, czyli że jest ode mnie młodszy o ponad rok, jeśli chodzi o przebywanie na bloggerze. 
Tak naprawdę to nie dzisiaj, ale wiecie, wypada chociaż udawać, że ten tydzień czy dwa temu się zapomniało, a raczej się nie chciało. Nawet teraz Weroniki nie ma, ale trudno. Tańczy w dużym pokoju.
No cóż, pewnie i tak nikt tu nie zajrzy, ale podsumować trzeba.
Przez ten roczek mamy na stanie:
- Nadal mnie i Łysą,
- Dwa opowiadania i nie po dokańczane dodatki,
- Zero czytelników w tym właśnie momencie,
- I psa, którego ukradłyśmy Faith,
To tyle. 
Dziękuję za uwagę i za to, że może ktoś wytrwał do tego momentu i jest tu z nami. 
Ziemniaka nie ma, ale uznajmy, że jej zdjęcie się liczy:


Dziękujemy za wspólnie spędzony rok ♥

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Nowe coś

ZAPRASZAMY TUTAJ NA REAKTYWACJĘ, BO WRACAMY Z CZYMŚ NOWYM -

when-lights-go-down.blogspot.com

when-lights-go-down.blogspot.com

when-lights-go-down.blogspot.com

when-lights-go-down.blogspot.com

wtorek, 14 października 2014

Krótka historia z życia Paula Stanleya...

Już od samego rana nasz kochany Pauluś szykował się na randkę z Weroniką. Godzinami wybierał ciuchy, w czym koledzy z zespołu mu pomagali - nie pomagając, bądź unikając tego 'debila' jak to nazwał go Gene. 
 Kiedy Stanley zorientował się, iż nie ma jeszcze najważniejszego, czyli wina, z ogromnym przerażeniem wymalowanym na twarzy zbiegł na dół do kuchni, gdzie spotkał Ace, który robił sobie kawę. A musicie wiedzieć, że kawa dla gitarzysty była tak samo ważna jak mleko dla Tempesta.
- Jadę do biedronki po winiacza! - rzucił wokalista biorąc ramoneskę i wybiegając z domu.
- Mhm... - mruknął Ace wyciągając z szafki filiżankę.
Gdy Paul znalazł się przed domem, szybko pobiegł do garażu po swojego wiernego malucha, którego, a raczek 'którą', nazwał Mariola. Miała ona piękną tapicerkę, siedzenia w krowie łaty oraz czyściutkie dywaniki. Cały zespół jeździł tym oto czerwonym samochodzikiem na koncerty, ponieważ:

  • Samochód Erica Carra za dużo spalał, jak to powiedział Stanley,
  • Gene jeździ limuzyną, którą nazwał 'magnez na kobitki' i jest ona tylko na kobitki,
  • Ace nie nadał swojemu autku imienia, za co Paul go skrzyczał. Po długiej (trwała ona kilka sekund) naradzie gitarzysta nazwał go Franek. Jest on chłopakiem, więc Mariola czuję się zagrożona jak to oznajmił wokalista i nie mogą nim jeździć.

Kiedy Stanley znalazł się w garażu uznał, że nie jest to pora, aby jeździć Mariolą, ponieważ spała. Tak naprawdę nie odpaliła, ale to tajemnica państwowa, a Paul nie uznaje czegoś takiego jak - moje ukochane auto nie odpaliło. On woli mówić, że śpi.
 Wybiegł z jeszcze większym przerażeniem z garażu, po czym zobaczył, że zostało mu jedynie półgodziny do przyjścia ukochanej (nie mylić z Mariolą). Całe szczęście przed domem jego babci, w którym mieszkali po jej śmierci, stała limuzyna Gene'ego. Wokalista z nadzieją podbiegł do auta i zapukał w szybkę. Po chwili odsunęła się ona, a pojawił się Simmons zdejmujący okulary przeciwsłoneczne.
- Czego chcesz? - zapytał.
- Gene, podwieziesz mnie do sklepu? 
- No jasne, że tak - powiedział basista. - Wskakuj.
Brunet otworzył drzwi i wsiadł do limuzyny, w której siedziały już laski Simmonsa. Około sześciu ich tam było. 
- Panie, no, przesuńcie te tyłki! - krzyknął Paul i odsunął jakieś dwie dziewczyny. - No wiesz Ty co, Gene? Te moje są lepsze i ładniejsze.
Wtedy te wszystkie panienki strzeliły na niego focha, a żeby wyglądało to lepiej odwróciły głowy w przeciwną stronę.
Strzeliły na mnie focha, a ja do Biedronki jechałem! - opowiadał potem swym nienarodzonym wnukom, Paul.
 Kiedy dojechali pod sklep, do którego zmierzał Stanley - wokalista szybko wysiadł krzycząc przyjacielowi, aby na niego poczekał. Simmons kiwnął głową, na znak, iż poczeka i dalej wybijał palcami rytm jakiejś piosenki.
 Paul wpadł bo Biedry jak burza i zaczął się rozglądać za ewentualny winiaczem. Szybko ujrzał butelkę zacnego napoju, złapał za nią i podbiegł do kasy, rozpychając przy tym stojące przy niej emerytki...


W tym czasie w samochodzie...

- Gene, no, nie czekajmy na niego. - powiedziała jedna z 'laseczek'.
Basista zmarszczył brwi i udawał, że myśli. Jednak, wbrew pozorom, wcale nie myślał!
- Dobra. Szofer, ruszaj! - krzyknął.

W Biedronce...

- Nie rozpychaj się tak, synku! - krzyczała jakaś staruszka na Paula.
- Ja się spieszę, prze pani. Ekstra sztuka mi ucieknie!
- Ty wieśniaku! - wykrzyknęła bereciara (nie jest ona jednak żoną Izzy'ego) - Jak ty się wyrażasz?! A tak w ogóle to sztukę, to ty masz przed sobą. - wskazała na siebie. <pomysł Wery jedzącej serek> <jogurcik!>
Stanley przyjrzał się 'urodziwej' pani i zemdlał.


W tym czasie pod domem KISS'ów...


Weronika przybyła na miejsce (zdarzenia <za dużo W11>) I czekała pod domem, ponieważ, kiedy strasznie zajęty robieniem sobie kawy Ace, otworzył drzwi, nagle znienacka jak Chuck Norris z krzaków wyszedł Eric.
- Pani wejdzie później. - zabajerował ją (i stojącego obok Ace) żując coś w ustach i stojąc oparty o drzwi.
Gitarzysta ulotnił się z miejsca i wrócił do robienia kawy. W tym czasie Eric bajerował dalej panią Tempest.
- Co w ogóle robiłeś w tych krzakach? - zapytała.
- Sadziłem petunię, a ty co myślałaś? - odpowiedział pytanie m na pytanie.
- Nie, nic, nic...
W tym samym momencie na ulicę wybiegł, a raczej doczołgał się, Paul. Pomimo wielu pretensji do Gene i krzyków po drodze - staruszki oszczędziły go i przeżył. Niestety dotarł na miejsce troszeczkę poobijany. W torebkach moc i siła! Ania Shrek! - kompletnie nie wiem, o co chodzi Łysej...
 Podszedł do 'pary' i ze wzrokiem mówiącym 'nie żyjesz, Eric', zabrał Weronikę bliżej siebie. 
- Kochanie, kupiłem wino. W najdroższym sklepie w mieście. - oznajmił i wymijając Carra wszedł do domu razem z ukochaną.


- A kiedy tam weszliśmy, zobaczyliśmy, że Ace zrobił sobie za dużo kawy i cała kuchnia była zalana. Później wpadł do domu, jak szalony, Joey Tempest z krzykiem, żeby Eric zostawił jego kotka-psotka. Wszystko skończyło się tak, że przyjechała do nas Michelle Obama, którą sprowadził tu Axl, aby nas wszystkich pogodziła. Niestety, Eric i Michelle się polubili i razem oglądali 'Kawę na Ławę', więc plan gówno strzeliło.

KONIEC.

_____________________
Tak, wiem, długo nic tutaj nie dodawałyśmy, ale to z braku czasu. Nawet nie udało mi się narobić waszych rozdziałów, za co bardzo przepraszam. ;_;

niedziela, 5 października 2014

UWAGA

UWAGA! Od dnia dzisiejszego nowe opowiadanie o Dzieciach Gunsów i reszty publikujemy na drugim blogu. Na tym jedyne co będzie, to pierwsze opowiadanie! Dziękujemy za uwagę i żegnamy, bo idziemy pisać takie gówienko o Izzy'm i Złotych Beretach.
A nie! Czekajta! Na tamtym drugim blogu będzie jeszcze nowe opowiadanie o lasce co ze Szwecji przypłynęła i o takiej drugiej co jeszcze nic nie wiemy. ;_;


Tam pod spodem jest nowy rozdział!