piątek, 28 lutego 2014

Rozdział IV

WIKTORIA:




Weszłam do domu chłopaków i zaczęłam ich szukać. Nagle usłyszałam krzyki dochodzące z góry, szybko tam pobiegłam. Pomińmy ten fakt że po drodze spadłam ze schodów.
   - MARIOLU ALE MY NIE CHCEMY TYCH PELARGONII!!! - Co? pelargonie? Mariolu? to o tą kioskarkę chodzi? Nie mam pojęcia co ona może tu robić. No ale Weronika jest zdolna do wszystkiego. Kiedy byłam na górze ujrzałam scenę wartą udokumentowania. Axl który wypadał przez okno darł się przez nie. Coś o tych kwiatach. Slash i Duff trzymali Rose'a za koszulkę żeby nie wypadł, Mandy stała tak sobie trzymając znak "STOP PRZEMOCY W RODZINIE"  i waliła nim Izzy'ego który krzyczał na Rudego. Reszta osób przebywających w tym pokoju ze spokojem przyglądała się zaistniałej sytuacji. Oprócz Steven'a który próbował wcisnąć się pod dywan. 
  - Co wy robicie? - zapytałam zdziwiona. - A nie widzisz? ta wariatka sadzi mi tu pelargonie! - krzyczał Axl.   - Uspokój się bo wypadniesz przez to okno. - powiedziałam podchodząc do Hudson'a i McKagan'a. Pomogłam im wyciągnąć wyrywającego się Rose'a z okna. - No to co ona tu robi? - zapytałam. - No przyszła sobie. - Odpowiedział mi Slash. - Tak po prostu?  - Zakochała się w Popcorn'ie. - Powiedział Stradlin któremu udało się uciec przed zabójczym znakiem. - I dlatego sadzi nam tu pelargonie? - zapytałam śmiejąc się. - No..Tak. - Odparł Axl który się już uspokoił. - Adler wiesz ty co? ej gdzie ty jesteś?...- Mówił Duff.  - Tutaj. - powiedział ukochany kioskarki wychodząc spod dywanu. - Ty weź się z nią umów bylibyście ładną parą. - Powiedział Duff'ik z zacieszem na ryju. - Bardzo ładną...Chodzilibyście na spacery do parku, całowalibyście się na ławce... - Mówił Saul. - Dokładnie tak jak ja i Wiktoria. - Dokończył z uśmiechem na ryju. Walnęłam go w łeb. - Chyba w snach. - powiedziałam. - Ej a my nie musimy się szykować na tą imprezę? - zapytała Barbara. - No musimy ale nie zabieramy Erin bo wstyd tylko nam przyniesie. - powiedział Rudy uśmiechając się zwycięsko do żony. Ona podeszła do niego i potargała mu jego rude włosy. - Hyyyy!!!!!!!! - krzyknął Axl i uciekł do łazienki. - To ja idę się szykować! - Krzyknął Izzy wbiegając do tej samej łazienki co Rose. - Przed chwilą zawiodłam się na swoim mężu. - Powiedziała pani Stradlin idąc w kierunku swojego pokoju. - To ja idę z nią. - Powiedziała Mandy oddalając się w tą samą stronę co Stradlin'owa. - My idziemy razem do.... mojej łazienki! - krzyknął Slash i pobiegli z McKagan'em do niego. - Czy my musimy w ogóle chodzić do łazienki razem? - zapytała Wera. - Nie. - odparła pani Rose. - Ja idę do eee... Duff'a.- dokończyła i wyszła. Adler wyszedł z pod dywanu i pobiegł do siebie. - To ja idę do gościnnego. - Powiedziała Łysa i sobie poszła. To mi została łazienka na dole. Zeszłam wolnym krokiem na dół, bo nie chciałam znowu spaść ze schodów. Wzięłam swoją torbę i weszłam do łazienki. 20 minut później wyszłam. W salonie spotkałam Slash'a i Izzy'ego.
  - No i teraz Cię tam wpuszczą. - powiedział uśmiechając się do mnie Hudson. Po chwili podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek, pociągnęłam go za włosy i odepchnęłam od siebie. - No co? - zapytał oburzony. - Gówno.- Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. Po schodach schodziła Mandy stukając obcasami. - Nie Duff. Nie zakładaj tych spodni! - Krzyczała. - Ahh chłopak się uszykować nie może...- powiedziała do nas, kręcąc głową. - Tak samo jak Baśka. - powiedział Stradlin. - Idźcie jej tam pomóc.- Poszłyśmy na górę do pokoju Stradlin'ów. Barbara stała tyłem do drzwi w niebieskiej sukience. W ręku trzymała jeszcze dwie inne. - Dziewczyny nie wiem co na siebie założyć.- mówiła. - A nie możesz iść w tym co masz na sobie? - Zapytałam. - No zupełnie jak Izzy. Jasne że nie. - Odparła patrząc na nas. Miałam na sobie czarną długą sukienkę i czarne szpilki. McKagan'owa miała za to jasno różową sukienkę z czarnym paskiem i do tego również czarne szpilki. - Pani Stradlin proszona do specjalistek - powiedziała Mandy i zabrałyśmy Brack do łazienki. Po 15 minutach była gotowa. Miała na sobie długą ciemno niebieską suknie bez ramiączek. Jej długie brązowe włosy zakręciłyśmy. Gdy zeszłyśmy na dół Izzy zagwizdał z wrażenia. 
   - A gdzie jest Bakuś? - Zapytał z uśmiechem ale dostał tylko w łeb od żony. Po chwili zszedł Axl. - Erin jeszcze nie ma. Przecież już 19:09. - Powiedział. - No nie zesraj się. Od kiedy ty taki punktualny jesteś? - zapytała pani Rose schodząc po schodach w długiej czerwonej sukni z rozcięciem. Jej włosy które zawsze były zakręcone teraz były delikatnie pofalowane. - Od zawsze byłem...- Powiedział Rudy ale nie dokończył bo zamurowało go na widok Erin. Stał tak na środku salonu  z otwartym ryjem jeszcze przez chwilę do póki Mandy nie użyła swojego znaku. - I co zamurowało? - Zapytała pani Rose z uśmiechem swojego męża. Axl tylko pokręcił głową i poszedł w inną stronę. - Zamurowało i to jak. - Powiedziała Weronika śmiejąc się. - Musimy się zbierać. - Powiedział Stradlin. - Chłopaki! Nie widzieliście mojego... A jest już nie ważne. - Krzyknął Adler schodząc po schodach. - Przecież ten debil się jeszcze nie uszykował. - Powiedziała McKagan'owa. - Duff złaź tu już!!! - Blondyn pośpiesznie wykonał polecenie żony i zszedł na dół. - Widzicie jak go wytresowałam.- Wyszeptała Mandy ze śmiechem. Po chwili wszyscy staliśmy przed domem. - To kto wziął kluczę i zamknie drzwi. - Zapytał zadowolony Hudson. - Eeeee...Mandy?...Erin? - Pani Rose wyjęła klucze z torebki i zamknęła dom. Nagle z domu Skid Row rozległ się krzyk, zapewne Bach'a - NIEEE TYLKO NIE TO MOJE NOWE SPODNIE!!! - I tak dalej coś w tym stylu o spodniach, włosach, koszuli i czymś tam jeszcze nie długo to ich stąd wywalą. Z domu wybiegli członkowie zespołu i zaciekawieniem patrzyli na dach domu. To chyba jasne że my też zaczęliśmy się gapić. Nagle z komina po kolei zaczęły wystrzelać różne rzeczy. Koszula, spodnie, buty, mikrofalówka też się znalazła. 
  - To chyba wszystko. - Powiedział Scotti. Nie jednak jeszcze nie. co? ziemniaki? naprawdę a ja już myślałam że dziwniej być nie może. Staliśmy tak sobie przyglądając się jak z komina Skid Row wystrzelają ziemniaki a czas leciał. - Ej to już 19:38 wsiadać do samochodu! - krzyknął Axl. Pośpiesznie wykonaliśmy polecenie. - Ała Slash twój łokieć wbija mi się w żebro. - Mówiła Mandy. No luksusów nie było. 20 minut później byliśmy na miejscu. Od razu gdy wysiadłam zobaczyłam chłopaków z Aerosmith. Na widok Steven'a bardzo się ucieszyłam choć widziałam go jakieś 2 godziny temu. On od razu odwrócił się w moją stronę. 
   - No chodź tu debilko! - krzyknął do mnie. Podeszłam do nich. Joe przedstawił mi resztę członków Aerosmith. Nagle poczułam że ktoś łapie mnie od tyłu. Usłyszałam znajomy głos który należał do Kirk'a.
  - No cześć nie spóźniłaś się a przyjechałaś z Gunsami. Muszę to gdzieś zapisać. - powiedział. - James powiedz że źle widzę bo Gunsi się chyba nie spóźnili! - Krzyczał Lars. - Tak nie spóźniliśmy się zazdrościsz? - zapytał Slash. Wszyscy weszliśmy do środka i usiedliśmy koło siebie. - Axl dzisiaj pilnował godziny. - Powiedziała Erin. - To niech robi to częściej. Będę dawał wam za to złote gwiazdki. - Powiedział Tom. Nagle rozległa się muzyczka UMPA UMPA i tak w kółko. Do lokalu weszło 5 chłopaków których na początku nie mogłam rozpoznać ale potem zaczęło mi coś świtać. Byli to panowie z BON JOVI!!! Bo grunt to dobre wejście. Doszli do nas. 
  - Cześć! Co u was? - Zapytał Jon dosiadając się. - No dobrze tylko...dlaczego nie przyszliście do nas na obiad jak was zapraszałem?! zrobiłem tyle żarcia a tu nikt nie przyszedł i wszystko zeżarł Cliff. - Powiedział obrażonym tonem Lars. - Cześć my się chyba jeszcze nie znamy? - powiedział do mnie David stylem nr 34 pt."Będziesz Moja." - Nie. Jestem Wiktoria a ty David tak? - powiedziałam. - Tak.- Odparł siadając na przeciwko mnie. Zaczęliśmy gadać o różnych głupotach trochę z Jon'em z którym się bardzo polubiliśmy i z David'em. Nagle do środka weszła przyszła miłość Weroniki PAPAPAPA Joey Tempest. Ona jak tylko go zobaczyła to zakrztusiła się piciem i przestała słuchać co się do niej mówi a on prawie że się przewrócił. Podsumowanie za kilka miesięcy Wera zmieni nazwisko na Tempest. Ja tam im nie przeszkadzałam i zajęłam się rozmową z Tico na temat przeze mnie lubiany czekolada. 
  - Ja wolę orzechową.- Odpowiedziałam na zadane pytanie. - Pff ja truskawkową.- Odparł. - I nie lubię orzechowej.- Dodał. - Ej Wiciu proszę, proszę Cię pójdź po wodę proszę...- Nadawał w kółko Slash. - Oj dobrze tylko się zamknij.- Powiedziałam i ruszyłam w stronę baru. - Proszę wodę. - Powiedziałam do barmana. Gdy odwróciłam się w bok zobaczyłam siedzącego koło mnie Michael'a Jackson'a. Nie zdaje Ci się. To nie możliwe przecież tak dawno się nie widzieliśmy. Zdaje Ci się ale on odezwał się do mnie:
   - Hej to ty prawda? nie zdaję mi się? - Powiedział z tym swoim idealnym uśmiechem. 
   - Nie, nie zdaję Ci się. - Odparłam uśmiechając się. - Tak dawno się nie widzieliśmy ile to...
   - Rok. - Powiedział. - Stęskniłem się za tobą. A co tu w ogóle robisz?
   - Jestem tu z chłopakami z Guns N' Roses.
   - Proszę woda.- Przerwał nam barman. - Dzięki. - Odpowiedziałam. - Pójdziesz ze mną? poznacie się z chłopakami. - Zaproponowałam.
   - Nie mogę bo już wychodzę ale wiesz co .....- wyciągnął z kieszeni kartkę i długopis. Kto nosi długopis w kieszeni? - Zadzwoń do mnie jutro. - Powiedział i uśmiechnął się (czy mówiłam już że tak pięknie i idealnie?)
   - Zadzwonię....Cześć. - powiedziałam do oddalającego się Michael'a. - Cześć. - Poszłam w stronę chłopaków ściskając w ręce kartkę żeby jej nie zgubić. Przechodziłam obok tańczących Mandy i Duff'a. - Ratunku...- Powiedziała cicho McKagan'owa. Ja tylko się Uśmiechnęłam i życzyłam jej powodzenia. Usiadłam na swoim miejscu. koło Steven'a T. - Masz! - powiedziałam do Saul'a podając mu wodę. - Dzięki.- Odparł i już go nie było. Poszedł tańczyć z jakąś brunetką. - Steven która godzina? - zapytałam opierając głowę na jego ramieniu. - Już odpadasz? Dopiero 22:39 . - Odparł Tyler patrząc na zegarek. 
  - Nie. Tylko tak się pytałam wytrzymam dłużej od Ciebie.- Odparłam. - Udowodnij i zatańcz ze mną.- Powiedział uśmiechając się zadziornie. - Dobra. - Zgodziłam się. Steven wstał i podał mi rękę. - Co za kultura. - powiedziałam. Kiedy weszliśmy na parkiet puścili wolną piosenkę. - No nie... - powiedziałam. - No tak. - Odparł Tyler uśmiechając się do mnie. Zaczęliśmy tańczyć. 

W tym Samym czasie:


 - Axl wiesz co mi się teraz przypomniało. - Mówiła do męża Erin. 
 - Nie a co? - Zapytał.
 - Mariola została u nas w ogródku. 
 - Co?! To my jej nie wywaliliśmy przed wyjściem?! Czekaj może Skid Row są jeszcze w domu to zadzwonię do... - Mówił Rose.
 - Oni już tu są nie fatyguj się.
 - To co teraz? 
 - No nie wiem pewnie zasadziła te kwiaty i poszła lub...
 - Lub co? - Zapytał przerażony.
 - Lub jest u nas na chacie ale to problem który rozwiążemy później teraz chodź zatańczymy.- Powiedziała Erin i wstała a Axl posłusznie za nią.


WIKTORIA:


 Steven przysunął się do mnie bardzo blisko i zaczął coś do mnie mówić. Ale ja nie zrozumiałam. Po chwili na parkiet wpadli Axl i Erin. Co?! Axl i Erin? Wow Rose musiała zachwycić Axl'a swoim wyglądem bo tak normalnie to siedziałby cały czas na dupie i gadał z chłopakami. Jest jeszcze jedna możliwość musiało go coś bardzo przerazić ale nie... To raczej dlatego że Erin tak ślicznie wygląda. Tyler delikatnie pocałował mnie w policzek. Uśmiechnęłam się do niego.
  - Co to było?- Zapytałam. 
  - To. - Powiedział i jeszcze raz mnie pocałował. (taki mały nawias dla Weroniki nie dla czytających: UUU i co zaszalałam :).) 
  - Steven. - powiedziałam i się od niego odsunęłam. - No co? - zapytał. - Przestań. - Westchnął tylko i powrócił do rozmowy jak się okazało na temat Michael'a.
  - Więc znasz Jackson'a czy dopiero się poznaliście? - Zapytał. - Znam go już od 2 lat a co?- Odpowiedziałam. - Nie nic. Też się znamy. Tak tylko pytałem. - Powiedział. - O ile zakład że nie wytrzymasz na obcasach do 24? - zapytał patrząc na moje nogi.
  - O stówę i wytrzymam więc szykuj kasę.- Powiedziałam z uśmiechem.
  - Ok. - Odparł. 10 minut później 
  - Steven możemy cofnąć ten zakład prawda? albo chociaż usiądźmy. - Zapytałam.
  - A mówiłaś że wytrzymasz. Dawaj 100 to siadamy. - Powiedział śmiejąc się. - No dobrze chodź. Biedne małe dziecko już nóżki bolą. - Śmiał się ze mnie dalej. - Bo się obrażę. - Zagroziłam. - Już się boję. - Powiedział. Usiedliśmy z powrotem na swoich miejscach. 
  - Gdzie tak długo byliście? - Zapytał Joe. 
  - Tańczyliśmy, założyliśmy się nawet ale nogi ją bolą.- Powiedział Tyler.
  


WERONIKA:



Siedziałam przy stole i nagle podszedł do mnie boski Joey. Spytał się czy zatańczę z nim.
  - Tak oczywiście.- Odparłam. I zaczęliśmy tańczyć Joey się na mnie dziwnie patrzył. - Wiesz że mi się podobasz?  - Tak wiem. Skończyliśmy tańczyć i nagle podszedł do mnie Jon
   - Hej.- powiedział. -Hej. - Odparłam. - Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa.
  -Co się stało Bach? - Skąd się biorą te ziemniaki.-Wcale Cię nimi nie rzuciłem. -powiedział Bolan -nagle patrze a tam Kirk, Sebastian i Slash idą do kibla co oni tam będą robić ale nie ważne. Widzę Axla i Erin tańczących to straszne oni razem tańczą . Poszłam do kibla i napotkałam tam Mariole -Co ty tu robisz? -No stoję. - Odparła kioskarka. Wychodzę z kibla i widze że Joey tak nadal się patrzy gdzie siedziałam. I zapytałam - Co tak się patrzysz? - zapytałam. - A nie wiem.-Dostałam ziemniakiem od Bolana -Przestań rzucać tymi ziemniakami-powiedziałam. Ach ten  Joey on jest taki boski.




WIKTORIA:




Siedziałam tak sobie i podziwiałam jak Weronika tańczy z Joey'em. Ahh tak ładnie razem wyglądają. Tak jakoś bardziej w lewo mogłam zaobserwować jak Rachel rzuca w Sebastiana ziemniakami. Skąd on je wziął? No chyba że zabrał te co im wystrzeliły z komina.
   - Dave po co Bolan'owi te ziemniaki. - Zapytałam. - Rzuca nimi w Bach'a to oczywiste. - Odparł gitarzysta. - Aha. - I na tym skończyła się nasza rozmowa. Po chwili koło mnie pojawił się David. Wziął szklankę i zaczął pić. Nagle zakrztusił się, okazało się że dostał ziemniakiem w łeb.
  - Skąd on ma te ziemniaki?!- Zapytał zdziwiony.
  - A no sama nie wiem. Wyszliśmy z Gunsami przed dom a tu nagle ze swojego domu wypadają Skid Row i gapią się na swój komin. No to my też zaczęliśmy się gapić, i z tego komina zaczęły wystrzelać różne przedmioty między innym ziemniaki.- Odpowiedziałam na pytanie. - Zatańczymy? - Zapytał. - Nie bo nogi mnie bolą a pretensje miej do Tyler'a.- Odparłam. - No dobra... Ej Jon która godzina?!-Krzyknął do przechodzącego obok Bon Jovi'ego. - Po 23 ale nie wiem dokładnie ile minut po. - Powiedział Jon i usiadł koło nas. Zaczęliśmy gadać o głupotach. Jakąś godzinę później przysnęłam na ramieniu klawiszowca Bon Jovi. - Wstawaj! - Krzyczał mi do ucha David. - Co? a tak...która godzina? - Zapytałam. - Północ. - Mimo iż było już późno chłopacy nadal się bawili. Zauważyłam Weronikę i Joey'a siedzących przy stoliku obok. Cały czas się śmiali i rozmawiali a Tempest był w nią wpatrzony jak w obrazek. Dosiadł się do nas po chwili Sebastian.
   - Boli mnie wszystko od tych ziemniaków i jeszcze zachrypłem od krzyczenia na Bolan'a. - Powiedział.
   - To był pisk a nie krzyk. - Poprawił go Jon.
   - Jon...Richie...David...Tico spać mi się chce! - Krzyknął zmęczony Alec.
   - Mały dzidziuś chce już spać? ooo...To trochę sobie poczekasz.- Powiedział Bryan.
   - David ale tak na serio to musimy się już zbierać. - Powiedział Tico.
   - Co już?! A z resztą...możemy jechać. - Odparł. Nagle olśniło mnie że nie jesteśmy tu moim samochodem tylko Gunsów. Jak ja do domu pojadę. Hyyy mam pomysł.
   - Chłopaki a moglibyście zawieść mnie i Werę do domu? - Zapytałam. - Jasne że tak. - Odparł Jon'ek. Poszłam po Weronikę. Jej partner był zawiedziony że musi już iść ale jakoś to przeboleli i udało mi się zgarnąć Łysą. Pożegnałam się ze wszystkimi i razem z chłopakami z Bon Jovi pojechaliśmy do naszego domu. Podczas drogi niestety urwał mi się film.






czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział III cz. II

  WERONIKA:                                                                                                                          

 Kiedy Wiktoria pojechała z Steven'em i Joe ja poszłam wraz z  Erin i Mandy na zakupy. Oczywiście do kiosku.
    -  Poproszę tą bluzkę i te spodnie. Mariolu może chcesz poznać Gunsów? - powiedziałam do kioskarki         -  Ty się jeszcze pytasz?! to znaczy tak - powiedziała kioskarka z przerażająco dużym uśmiechem - To chodź z  nami. - W tedy kioskarka opuściła kiosk i poszła za nami. Kiedy doszliśmy do domu. Gunsi siedzieli w kuchni. Axl walił garnkiem w szafkę i krzyczał -  strajk  głodni dajcie nam am
    - A  reszta Gunsów?- powiedziałam.-  Umierają   pod stołem.  - Aaaa.- powiedziała  Erin.  - YYY co się stało Erin? - powiedział Axl. - Co nie nic. - wkurzony Axl spojrzał na Erin  to po co krzyczałas ?
     - A nie wiem.  - Dobra nie ważne chciałam kogoś przedstawić o to kioskarka Mariola. -  kiedy Mariola weszła jej wzrok  skierował się na Adler'a który jadł cukier . Kiedy  mariola poszla do kiosku a tak w ogóle to było tak patrzy się na Adler'a nagle tak zniknęła ale nie ważne.
     -Halo am -odezwał się pan piękny. Nagle wtrącił się Duff. - Ej chłopy gdzie Izzy. - Nagle wszyscy się ocknęli . Właśnie gdzie Izzy - nagle gunsi wstali poszukiwali Iziego    -Izzy gdzie jesteś  Izzy - nagle wielki krzyk  Izzy'iego.
     - CO ON TU ROBI !!!!!!!!!!!!!!!!!!!-  Jak tylko gunsi to usłyszeli polecieli na góre do pokoju Barbary i Izzy'iego. - Co się stało? . Kiedy weszli zobaczyli mnie i Erin, Mandy, Barbarę i Bolan'a który siedział na fotelu Iziego na jego berecie. - Zejdź z mojego beretu! -Krzyknął Izzy.    
      - Co  ja siedze na twoim berecie myślałem że to poduszka. - powiedział  Bolan. Stradlin był jeszcze w większym szoku. Podeszłam do Stradlina i powiedziałam. - Uspokój się Izzy. Dając mu plaskacza. - Wiesz co od razu mi lepiej -Powiedział  Izzy -  A teraz sio z beretu i z tego domu. - Powiedział poważnym głosem Izzy do Bolana.- On wyszedł - powiedziałam do Izzy'iego. - Widzę że ten Plaskacz Cie nie nauczył kultury.
   -Nagle  MANDY  spojrzała na resztę gunsów. - Czemu oni się zacięli i tak stoją?  - Nagle wszyscy spojrzęli się na Slasha, Duff'a ,Axl'a i Stevena. Barbara przerwała tę cisze  - Co wy tak stoicie ulongi  a i Izzy radze ci wyprać ten beret. Powiedziała Barbara do gunsów i do Izzy'iego. - Pacie.- odezwał się Axl.- Ta kioskarka Mariola włazi przez okno.
    - Co jak ona - odezwał się Slash. - NIE ważne jak ona tu wejdzie ale wiem jedno trzeba otworzyć okno. -powiedziałam i wszyscy otworzyliśmy jej okno - Kioskarka odezwała się -TO nie pokój tego przystojnego ? - Wtrącił się  Izzy. - To pokój tego przystojnego. - Mariola popatrzyła się na Izzy'iego jak na głupka
   -Chodziło mi o tego z cukrem. - Nagle Adler wysuwa się z pod dywanu. -Czy chodzi o mnie? - Nagle ja spojrzałam się na Steven' a.- Siedziałeś pod dywanem? - Perkusista odparł. - Tak. - Halo.- powiedziała Mariola.-Tak  i o Ciebie chodziło to ty jesteś ten piękny.- Wszyscy Gunsi spojrzeli na kioskarkę zabójczym wzrokiem i Axl już nie wytrzymał i wydarł się na całą  chałupę  - TYLKO JA MOGĘ BYĆ   PIĘKNY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!   - No nic tylko tak przypominam  że nie dostaliśmy am powiedział głodny Duff. - Ojejku już idę. - Erin i zeszła na dół aby zrobić obiad . -A my może pomożemy  Marioli wyjść przez okno - powiedziałam. - Dobra. - Axl kiwnął głową. -To wy jej pomóżcie a ja się pójde na pić wam tez chce się pic?- powiedział Axl.- Tak może wody. -powiedział Slash. - DOBRA TO WAM PRZYNIOSĘ - krzyknął Axl.
    - kiedy mineło 5 minut Axl nadal nie wracał a nam już udało się pomóc Marioli To był dziennik  Weroniki ....- Mówiłam ja do dyktafonu. -Nagle Saul wpadł na pomysł. - Zobaczmy czemu go tak długo nie ma -dobra - krzyknęli wszyscy - i zeszliśmy. - a nagle słyszymy głos   Erin. -MĘŻU KAWY? -potem słyszymy glos Axl'a -OCZYWIŚCIE  ŻONO - krzyczy  Steven do Baśki .- Izzy zemdlał. - A na to Baśka -co jak to ?- nagle Izzy się ocknął - Co oni do siebie powiedzieli mężu, żono co? - Wtrąciłam się - Izzy beret ci spadł - Izzy dostal zawału -CO jak to - Axl wychodzi z kuchni i Mówi do nas.- OBIAD!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! -stoimy tu nie drzyj się tak -powiedziałam do rudego -NA OBIEDZIE - Axl mógłbyś podać mi ziemniaki -  Powiedziałam do Axl'a- Da mogę ci podać - powiedział. Zdziwiłam się że umie powiedzieć tak po rosyjsku ale nic - powiedziała Erin do.Axl........... PO OBIEDZIE -axl poszedł do skid row z chłopami bo idom zobaczyć  nowa szczotke bacha -TO co robimy- za pytala Mandy - wszystkie otpowiedzialysmy ze nie wiemy - a może pójdziemy do domu Marioli ja odwiedzić -powiedziałam -dobra -powiedziały dziewczyny - i wyszliśmy z domu i zaczelyśmy pukać do domu Marioli otworzyla nam jakas piekna rudo włosa dziewczyna . CZEŚĆ może jest mariola - zapytałam -moja mama nie ale proszę wejdźcie  - powiedziała ruda dziewczyna - więc weszłyśmy -jestem  Wendy jestem a wy -spytała ruda -ja jestem Erin A JA MANDY A ja to barbara -powiedziały dziewczyny -a ty- spytała Wendy- ja WERONIKA - acha bardzo ładne imię  - powiedziała Wendy - Nagle do domu wchodzi Mariola - och hej dziewczyny poznałyście się już z moją curką- zapytała mariola - tak a właśnie wendy  chcesz poznać gónsów - spytała  Erin -Tak chętnie- powiedziała - to choć - poszłyśmy do domu i gunsi już wrucili od skid row -HEJ - powiedziała mandy i zobaczyła  Izzy'iego     bijącego się z Duff'em  i wzięła  swój znak przemocy w rodzinie i zaczęła krzyczeć PRZEMOC W RODZINIE-  I ZACZĘŁA WALIĆ IZZY'IEGO I DUFF ' A ZNAKIEM-to wendy curka Marioli -powiedziałam -hej-  odpowiedzieli chłopy    muszę jechać się przebrać -powiedziałam - ja też będę już  szła -powiedziała wendy i razem wyszłyśmy z domu ..  wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu   - KIEDY się przebrałam wsiadłam do samochodu i pojechałam do gunsuw minęły tak 2 godz - jeste  krzyknęłam- i weszłam do domu gunsów a tam pusto -halo jest tu kto- krzyknęłam ale nic nie usłyszałam - nagle zobaczyłam erin u  skid row  i poszłam do nich  zapu kałam -puk puk puk nagle otworzył mi Sebastian- hej sebastian  powiedziałam   - hej wera wchoć  odpowiedział i weszłam - hej ćwoki  powiedziałam -ooo hej wera -powiedzieli do mnie ćwoki.- siadaj tu- powiedział    rob do mnie -i usiadłam-i nagle  Bach pisnoł  aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa -co się stało powiedział  Axl -ugotowałem moją szczotkę -odparł bach    -dobra to my idziemy do domu - powiedzieli gunsi  i poszliśmy do domu  w domu zaczęliśmy oglądać film w trakcie filmu  Erin zrobiła 2 razy  Adler'a (to popkorn)  kiedy film się skończył poszliśmy na góre i zobaczyliśmy jak Mariola zasiała  gunsą w  ogródku pelargonie Erin krzyknęła do Marioli - co ty robisz - ona na to- sieje -a cha powiedział  Axl.;

środa, 26 lutego 2014

Rozdział III cz.I

Hejka ! No to dzisiaj powinny pojawić się dwa rozdziały mój i Weroniki ale nie wiem czy jej na pewno. A potem może uda mi się jeszcze jeden napisać ale to nie jest pewne  :)



WIKTORIA:




Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Zeszłam z łóżka, zaczęłam się rozglądać po pokoju w poszukiwaniu Weroniki ale ona chyba spała w drugim pokoju gościnnym. Nie wiem byłam wczoraj taka zmęczona że nawet nie pamiętam jak tu się znalazłam. Wyszłam z pokoju i zaczęłam kierować się w kierunku kuchni. Pukanie do drzwi nadal nie ustępowało. Gdy byłam na dole zobaczyłam Mandy siedzącą na krześle przy stole w kuchni.
  - Czemu nie otworzysz? - Zapytałam. - Bo nie chce a po za tym gdyby był to ktoś znajomy wszedłby bez pukania. - Odparła biorąc łyk kawy. Wzruszyłam tylko ramionami i zapytałam czy mogę z korzystać z łazienki. - No jasne że możesz. Po co się pytasz czuj się jak u siebie.- Weszłam do łazienki żeby wziąć prysznic. Po jakiś 10 minutach wyszłam i zobaczyłam że w pokoju na kanapie siedzą Slash i Duff a koło nich (UWAGA) panowie z Metallici.
  - O Wiktoria.- Powiedział Saul. -To Kirk, Lars, James i Cliff. - Chłopaki przywitali się ze mną po czym usiadłam koło nich na kanapie. - Gdzie się poznaliście? - Spytał James. - Na wczorajszym koncercie. - Odpowiedziałam. - Taa... Włamała się za kulisy razem z Weroniką i od razu się polubiliśmy.- Powiedział z uśmiechem Slash. - Z Weroniką?- zapytał Lars. - Z moją siostrą. Jeszcze śpi. - powiedziałam.- Duff gdzie ona w ogóle jest?-zwróciłam się szeptem do McKagan'a. - U Mandy. A ja spałem u Slash'a.- Odparł szeptem. - A gdzie Mandy? przed chwilą tu była.-zapytałam. - Kiedy zobaczyła że chłopaki przyszli poszła się ubrać. - Wyszeptał blondyn. Kirk zaczął rozmowę na temat jego nowej solówki i tak zleciało nam jakieś pół godziny, podczas którego oby dwoje gitarzyści kłócili się który jest lepszy. Jak małe dzieci. Po jakimś czasie zeszły do nas wszystkie dziewczyny łącznie z Łysą. - Cześć. Jestem Weronika. - przedstawiła się. Członkowie Metallici przywitali się z nią również. - Wiecie że na przeciwko was mają wprowadzić się Skid Row?- zapytał Cliff. - Co kiedy?- Spytał Hudson. - No dzisiaj.- Odparł basista Metallici. - O to będzie trzeba ich miło przywitać.- Powiedziała Erin. - No właśnie PIECZ CIASTO ERIN!!!.- Krzyknął Axl który schodził po schodach. - Sam upiecz!- odpowiedziała mu. - Co ty? chcesz ich potruć? - Zapytałam.
  - Masz racje nie chcieliby tu nigdy przyjść gdyby ta ruda małpa robiła to ciasto.-powiedziała pani Rose śmiejąc się. - Hahaha bardzo śmieszne.- powiedział Rose bijąc mnie po głowie poduszką. - Ej głąby musimy się zbierać.-powiedział James. - Już?- zapytała Brack.- Dopiero co przyszliście. - Tak ale jesteśmy umówieni na 11. Więc musimy już iść. Cześć.-Krzyknęli chórem i wyszli z domu.
  - No nic my też musimy się zbierać.- odparłam. - Co wy też? poczekajcie jeszcze trochę może aż Skid Row przyjadą. Co? - zapytał Rose. - Ehh no dobrze. - zgodziłam się. - Chodźcie musimy obudzić Izzy'ego i Steven'a.- powiedział Slash. Razem więc poszliśmy obudzić chłopaków. Zdziwiło nas to że spali w jednym pokoju na jednym łóżku przytuleni do siebie. - To dlatego Izzy'ego nie było w nocy. Zdradza mnie z Adler'em.- Powiedziała śmiejąc się pani Stradlin. - Głupki wstawać!- Krzyknął Axl a Slash i Duff zaczęli skakać po łóżku. - AAAAAAAAAA- krzyknął Stradlin gdy zobaczył że leży przytulony do Steven'a. - Co?...Hyyyyyyyyy Izzy co ty u mnie robisz?!- zapytał zaniepokojony Adler'ek. Wszyscy zaczęliśmy się z nich śmiać. Stradlin szybko wyskoczył z łóżka i uciekł do siebie a zszokowany Steven siedział i gapił się na nas. - Wstawaj bo już późno.- powiedziałam do blond pudla. - Aha.- pokiwał głową zapewne rozmyślając jakim cudem Izzy był u niego. Kiedy jakieś 10 minut później Adler doszedł do siebie zeszliśmy na śniadanie które zostało przygotowane przez wszystkie dziewczyny. - No Erin nie postarałaś się. - powiedział Axl kręcąc głową i śmiejąc się jednocześnie. - Ty lepiej jedz a nie marudzisz.- Odpowiedziała mu żona. - O zobaczcie dostaliśmy zaproszenie na jakąś imprezę. - powiedziała Mandy która była sprawdzić pocztę. - I co my też możemy iść? - zapytała Baśka. - No tak piszą tu że nasze głąby mogą zabrać kogo chcą.- powiedziała. - UUU to idziemy wszyscy. - powiedział Slash. - Wy też. - zwrócił się do nas. - Jesteś pewien że możemy? - zapytała Wera. - No jak założycie ładne sukienki to tak.- Mówił dalej Hudson. Wtedy przerwał nam krzyk:
   - AAAA KARTON MI SPADŁ NA GŁOWĘ!!!- od razu wszyscy podeszli do okien żeby sprawdzić co może wydawać takie dźwięki. - Ten krzyk był gorszy od krzyku Axl'a. - Powiedział Izzy. - To nie może być człowiek.- Jak się jednak okazało był to człowiek a nawet sam Sebastian Bach. - To już są?! a ja ciasta nie zdążyłam zrobić! - krzyknęła Erin i wpadła do kuchni. - No panowie trzeba zrobić dobre wrażenie.- Powiedział Duff. Wyszli z domu a za nimi ja. Skid Row zaczęli się wypakowywać ale Bach który panikował z powodu kartony przeszkodził im w tym. - No zobaczcie i jeszcze ptak na mnie kupę zrobił!!! - krzyczał dalej a ja parsknęłam śmiechem. Tym zwróciliśmy na siebie ich uwagę. - Cześć.-powiedział Stradlin wyciągając rękę w stronę Dave'a. - Cześć. Dave jestem.- przedstawił się chłopak. - Izzy.-odparł rytmiczny. My też okazaliśmy kulturę i przywitaliśmy się z nowymi sąsiadami Gunsów. Może chłopaki będą mieli jakiś normalnych sąsiadów bo mi to się nie poszczęściło. Ku pamięci wszystkich zgniecionych czekolad. Kiedy Sebastian nas zobaczył zaczął krzyczeć - AAAA ludzie . Aaaaaa Gunsi , Aaaaaaa dziewczyna nie może mnie zobaczyć z ptasią kupą na głowie.- i wbiegł do ich nowego domu. - Przepraszam za niego ale sami rozumiecie to Sebastian Bach. On uwielbia krzyczeć i panikować bez powodu.- powiedział Bolan. - Pomóc wam z rozpakowywaniem się? nic nie szkodzi my mamy takiego pewnego rudego osobnika który też uwielbia krzyczeć bez powodu.- Powiedział Izzy. - Jak Ci zaraz przywalę....- Zaczął Axl. - Widzisz mówiłem.- dopowiedział Stradlin. Nagle z domu wyszła Brack zapraszając chłopaków ze Skid Row na ciasto. - Tak szybko je zrobiłyście? - Zapytałam szeptem. - Nie. Erin uznała że nie zdążymy, więc zamówiłyśmy ciasto.- Odpowiedziała. Zauważyłam że przez ten cały czas Rachel gapił się na Baśkę. Stradlin też to zauważył i zmierzył basistę zabójczym wzrokiem.
   - Witajcie! - powiedziała Mandy gdy weszliśmy do domu. Wow jak oficjalnie. - Siadajcie zaraz podam ciasto.- mówiła dalej. Poszłam do kuchni po talerze. - To tak wy tu pracujecie nawet ciasta się nie chciało zrobić?-zapytałam śmiejąc się. - Taa... nie zdążyłybyśmy więc zamówiłyśmy. A ty co uciekłaś sobie i się jeszcze czepiasz. - powiedziała Weronika rzucając we mnie mąką. - Ej!- krzyknęłam i jej oddałam. -Dziewczyny spokój!-powiedziała Erin. Uspokoiłyśmy się natychmiast. Kiedy weszłam do pokoju usłyszałam kawałek dziwnej rozmowy Axl'a i Sebastiana. - ....Więc masz 1000000 szczotek do włosów a tu muszę Cię zaskoczyć ja mam 1000001. - Mówił uradowany Rose. - Axl ty umiesz do tylu liczyć?!-zapytałam ze śmiechem. -  W przeciwieństwie do Ciebie umiem. - odparł obrażony. - Ej też idziecie na tą imprezę na którą dostaliśmy dzisiaj zaproszenie?- zapytał Rob wyciągając zaproszenie z kieszeni. - Tak. Idziemy wszyscy.- Powiedział Adler. Po chwili Mandy przyniosła ciasto. Dziewczyny w końcu wróciły z kuchni. - I jak Axl smakuję Ci ciasto? Ja piekłam- zapytała z uśmiechem. - Nie. Tak jak wszystko co robisz jest dziwne i bez smaku.- odparł zadowolony Rose. - O będziemy musiały sklep zmienić.- Powiedziała Barbara.
  - Co?! - zapytał zdziwiony Axl. - Gówno. - powiedziała pani Rose i z uśmiechem odniosła swój talerz do kuchni. - Która godzina? - zapytał Scotti. - Eeeee... Erin mogłabyś wreszcie naprawić ten zegarek!-krzyknął Slash. - Ehh tak to jest jak się nie zna na zegarku.-odparłam.-13:48 a co? - Bo musimy iść jeśli chcemy zdążyć się wypakować i uszykować na imprezę.-powiedział Hill. - Co? przecież ciasto jeszcze nie zjedzone.Myślicie że ja je sama zjem?- zapytała pani McKagan. - Tak.- odparł Duff.-Tak jak to wcześniej i jeszcze wcześniej i tam to które znalazłaś w lodówce po tygodniu od jego upieczenia. I słychać w nocy jak Mandy wychodzi z pokoju, schodzi na dół po schodach przy tym wywalając się ,przychodzi i je zjada w łóżku a potem mówi że nakruszyłem. - Więc widzę że z zjedzeniem ciasta sobie poradzicie. To my musimy już iść.-powiedział Dave.
   -...Nie prawda to ja mam ładniejsze włosy od Ciebie ty...ty...eeee...Ruda małpo!...
   - Bach, ty pokrako wychodzimy!-krzyknął Sabo. Wszyscy zaczęliśmy się żegnać. Rachel chciał dać Baśce buzi w policzek ale dostał w łeb od Stradlin'a z beretu, a na do widzenia Izzy posłał mu zabójcze spojrzenie.
   - No dobra to my będziemy się też zbierać....-powiedziałam ale przerwał mi dzwonek do drzwi.                    - Otwórz.-Powiedział Adler. Podeszłam i otworzyłam drzwi. - Cześć!-krzyknął uradowany Tyler.- Wiktoria zbieraj się jedziemy.... Joe! uważaj tu jest słup...- powiedział Steven T. ale nic to nie pomogło bo Perry który szedł tyłem nie zauważył słupa i w niego przywalił. - Ała... Steven ty debilu czemu mi nie powiedziałeś że jest tutaj słup!- wydarł się na niego. - Joe głupku to nie moja wina że leziesz tyłem. To wina twoich rodziców, wiesz normalni ludzie chodzą... - Steven nie dokończył bo dostał w łeb od Perry'ego. Chyba mocno bo aż się skulił. - Przesadziłeś!- krzyknął i rzucił się na gitarzystę. - Ej! chłopaki.- krzyknęłam ale to nic nie dało. Nadal okładali się pięściami. W końcu Slash zareagował i ich rozdzielił. - Przestańcie!- krzyknął. Joe i Steven przestali się bić i chyba ale to chyba usłyszałam ciche "przepraszam" z ust Perry'ego. Tyler tylko się uśmiechnął zwycięsko i powiedział coś cicho do Perry'ego. Po czym znowu dostał w łeb ale już nie tak mocno. Weszli do domu.
    - Uuu Erin ciasto zrobiłaś. Daj trochę.-powiedział Steven. - Masz ale nie za dużo bo gruby będziesz i jak zjesz całe ciasto to Mandy nie będzie miała co jeść w nocy.- powiedziała pani Rose dając gościom po kawałku ciasta. McKagan'owa posłała jej zabójcze spojrzenie. - Mandy kochanie gdzie Weronika? - zapytał Adler. - Nie wiem poszła chyba do sklepu albo jest w łazience... nie wiem a co?-odpowiedziała bardzo pomocnie Mandy. - Nie, nic.-powiedział Steven.- Po prostu jej nie ma i zastanawiałem się gdzie jest.- Po chwili Tyler wstał z miejsca. - No dobra my musimy iść. Idziesz Wiciu?- zapytał. Wiciu? naprawdę czasem zastanawiam się czy ten człowiek dobrze się czuję. - Tak idę. - odpowiedziałam. Nagle usłyszeliśmy krzyk Axl'a - GDZIE MOJA SZCZOTKA. TO NA PEWNO BACH JĄ UKRADŁ!!!- Po chwili zbiegł na dół i wybiegł z domu.


AXL:



No normalnie nie wytrzymam. Wchodzę na górę do swojego pokoju w celu uczesania moich pięknych, długich, ślicznych, rudych, jakże boskich włosów a tu nie ma mojej ulubionej szczotki. Jestem pewien że Sebastian mi ją zabrał żeby uczesać te swoje brzydkie włosy, Bo chce mieć takie jak ja. Nie rozumiem ludzi którzy mówią że on ma ładniejsze włosy ode mnie FOCH. No zbiegłem na dół, przez tą sekundę zdążyłem zobaczyć zdziwione miny moich przyjaciół. O co im chodzi? Przecież to normalne że wybiegam z domu krzycząc "ODDAWAJ MOJĄ SZCZOTKĘ DO WŁOSÓW" Biegłem sobie przez ulicę, ale mały ruch dzisiaj. Jaki dzisiaj w ogóle dzień? Piątek? chyba tak. Wpadłem do domu Skid Row i z zaskoczeniem stwierdzam że już się rozpakowali przecież przed chwilą od nas wyszli.
   - Sebastian wiem że masz moją ulubioną szczotkę do włosów!!!-krzyknąłem ale zamiast jakiegoś członka Skid Row ujrzałem panią Hannę, naszą sąsiadkę i w tym momencie zrozumiałem że pomyliłem domy. Oni mieszkają przecież na przeciwko a nie obok. Sam sobie przywaliłem w łeb powiedziałem "przepraszam" i wyszedłem z domu. Tym razem już się nie pomyliłem i wpadłem do domu Skid Row. - Sebastian!
  - Hmm? - odpowiedział mi Bach. - Oddawaj moją szczotkę do włosów! - powiedziałem. - Ale ja jej nie mam.- odpowiedział czesząc... Co!? kucyka!? - Przecież wiem że masz.- mówiłem ale już mniej pewnie to wszystko przez tego kucyka. Skąd on go ma? Dowiem się zaraz i powiem chłopakom żeby mi też takiego kupili. - Nie mam przecież gdy byłem u Ciebie nie ruszałem się z salonu a teraz nigdzie nie wychodziłem.-odparł spokojnie nadal czesząc grzywę kucyka. - No może... eee skąd masz tego kucyka.-zapytałem. - Nie wiem.- wzruszył ramionami. - Stał pod naszym domem jak wróciliśmy od was. - Aha no nic... przepraszam-cicho powiedziałem. - Co?- zapytał Bach. - Gówno. Cześć wychodzę.-powiedziałem i wyszedłem z domu.
 - Axl gdzie byłeś? - zapytała Wiktoria gdy wszedłem do naszego domu. - Nigdzie. - powiedziałem siadając na kanapie obok Erin. - Tak? - zapytała moja żona. Oh jak to fajnie brzmi moja żona, MOJA ŻONA...-To czemu krzyczałeś coś o szczotce do włosów? - dalej denerwująco pytała. - No właśnie widziałaś gdzieś moją ulubioną szczotkę?- Spytałem. - Tak na górze w naszym pokoju, w szafce w łazience.-powiedziała. To tam była a ja się fatygowałem do Bach'a. W ogóle nie potrzebnie. - Izzy kup mi kucyka.-powiedziałem do bereciarza. A on zakrztusił się wodą którą pił. - Co?! - No chce Kucyka.- odpowiedziałem. -Nie widzę w tym nic dziwnego. - Miałem już tak Steven poprosił mnie raz o jednorożca spełniającego życzenia...-Perry nie mógł skończyć bo Tyler przywalił mu w łeb. - My już pójdziemy.- dodał Steven T.


WIKTORIA:


 Wstałam z kanapy, pożegnałam się z Gunsami i ich żonami, No i oczywiście z Weroniką. Po czym razem ze Steven'em i Joe opuściliśmy dom. 
   - Ja prowadzę!- Krzyknął Tyler wyprzedzając Perry'ego. - Zawieźcie mnie do domu. Chciałabym się przebrać.- powiedziałam. - Dobra tylko gdzie mieszkasz?- zapytał Joe. - Nie daleko pokażę wam.- Tak o to odjechaliśmy z pod domu Gunsów. Przez całą drogę kłóciłam się z chłopakami w sumie to o nic. Po chwili Steven zapytał o co się w ogóle kłócimy. Spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać. - To tutaj mieszkam. - powiedziałam. - Chodźcie.- Wyszłam z samochodu. - Wiesz ale my mamy tak patrzeć jak się przebierasz?- zapytał Steven z uśmieszkiem. - Nie. Będziecie siedzieć w salonie a jak któryś właduje mi się do łazienki to w pokoju na łóżku mam młotek.- Odpowiedziałam uśmiechając się. - Bardo fajnie a powiesz mi gdzie ten pokój bo mi się ten młotek przyda.-powiedział Joe patrząc na Tyler'a. - Ja sobie i tak z tobą poradzę nawet jak będziesz mieć młotek.-odparł Steven patrząc Perry'emu groźnie w oczy. Otworzyłam drzwi i weszłam do domu. Ale tu bałagan. Moje rzeczy walają się po całym domu : spodnie, bluzki, skarpety, sukienki ...przecież ja nie noszę sukienek, gacie... Co!? - Czekajcie!- krzyknęłam do chłopaków i tak po prostu wywaliłam ich za drzwi. - Ale... - Zdążył powiedzieć Tyler. Szybko posprzątałam to znaczy walnęłam wszystko do szafy na górze. - Już!-odpowiedziałam i otworzyłam im drzwi. - Szybko posprzątałaś.- Powiedział Joe wchodząc do środka. - Masz coś do jedzenia?- zapytał Steven. - Przecież żarłeś u Gunsów. Ile ty tam mieścisz? W lodówce powinno coś być.-powiedziałam idąc do swojego pokoju. - Idę się przebrać. - W odpowiedzi usłyszałam tylko yhy Małpy która grzebała mi w lodówce. No to co ja na siebie założę? Ja i moje poważne problemy ahh... Wyjęłam z szafki bluzkę z Led Zeppelin i czarne rurki. Weszłam do łazienki. Kiedy się ubrałam związałam włosy w kitkę i zeszłam do chłopaków. Zastałam Joe oglądającego telewizję i Steven'a jedzącego kiełbasę za którą nie przepadałam, ktoś w końcu opróżni z niej lodówkę. Usiadłam na krześle w kuchni a miałam stąd bardzo dobry widok na salon w którym byli chłopacy. Mogłam zaobserwować scenę jak to Tyler z kiełbasą w ryju ogląda telewizję, zastygł w takiej pozycji na kilka minut. Nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam śmiechem. Steven od razu zwrócił się w moją stronę z pytającym wyrazem twarzy. 
  - Śmiesznie wyglądasz.- Powiedziałam. - Jak tam do Ciebie pójdę to ty będziesz śmiesznie wyglądać. - powiedział. - Grozisz mi? - Zapytałam. - Tak.- odparł i już szedł w moją stronę ale zatrzymało go lustro.
   - Prawda że jestem przystojny? - zapytał. - NIE!- usłyszeliśmy krzyk Joe. - Zgadzam się z nim i jeszcze teraz będziesz śmierdzieć kiełbasą.-powiedziałam. - Wiesz co ty też zaraz będziesz śmierdzieć kiełbasą.-powiedział. Podszedł do mnie i przytulił się. Nagle odwrócił twarz w moją stronę i stykneliśmy się nosami. 
   - Steven idź śmierdzisz kiełbasą.- powiedziałam a on odsunął się ode mnie. - No to co głupki jedziemy? - zapytał się nas Perry. Wchodząc do kuchni. - Tak.- powiedziałam. - Joe jedziemy do mnie muszę się wykąpać, bo podobno śmierdzę kiełbasą.- powiedział Tyler. - Nie podobno tylko na pewno. - odparł gitarzysta. Wyszliśmy z domu była wtedy jakaś 14:56. Wsiedliśmy do samochodu a ja nie mogłam przestać myśleć o tym co zdarzyło się kuchni i nie mam na myśli Steven'a jedzącego kiełbasę tylko ten moment w którym prawie się pocałowaliśmy. Z resztą nie ważne to było przypadkowo. Patrzyłam teraz przez okno i nagle zauważyłam gazetkę z Lidla między siedzeniami. Wzięłam ją i zaczęłam przeglądać. TYTYTY czekolada -20 procent. - Joe czy możemy jechać do Lidla? -zapytałam. - Możemy a co?   - Aaa muszę zrobić zakupy.Duże.-odpowiedziałam. - Co kupujesz?- zapytał Tyler. - Czekoladę.-odparłam z uśmiechem.- Na ostatniej usiadła mi sąsiadka. -Sąsiadka Ci na czekoladzie usiadła?- Steven zaczął się śmiać. Jakieś pół godziny później byliśmy pod Lidlem. - To ja idę pogadać z kasjerkami a wy róbcie zakupy.-powiedział Tyler i z uśmiechem oddalił się w stronę kas. - Joe głupku koszyk weź.-powiedziałam do przyjaciela który oglądał się za moją koleżanką ze starej szkoły. Walnęłam go w łeb. - Zachowuj się. Ma męża...Cześć- Pierwszą częścią mojej wypowiedzi z wróciłam się do gitarzysty a drugą do koleżanki. - Skąd ją znasz i wiesz że ma męża?-zapytał Perry. - Bo chodziłam z nią do szkoły.-Odpowiedziałam. - To ile ty masz lat? -znów zapytał. - Kobiety się o wiek nie pyta. - odparłam. - No właśnie się dlatego Ciebie pytam bo mogę.- powiedział uśmiechając się do mnie. - Mam 20 lat.-odpowiedziałam i wzrokiem powędrowałam po półkach...JEST. Podeszłam do półki z czekoladą i wzięłam tylko orzechowe. - Jaki lubisz smak? - zapytałam Joe. - Orzechową.   - To dobrze bo wzięłam tylko taką. - To wszystko? to po co ja brałem koszyk.-powiedział zrezygnowany. - Ty chyba nie wiesz ile tej czekolady wezmę.-powiedziałam i się uśmiechnęłam. No w końcu mogliśmy iść z koszykiem obładowanym czekoladą orzechowa. Wzięłam prawie wszystkie.
   - Gdzie Steven? - zapytałam. - Przy kasie bajeruję pewnie jakąś kasjerkę.-odparł Perry. Gdy doszliśmy do kasy nigdzie go nie widzieliśmy. Zapłaciłam za czekoladę i wyszliśmy ze sklepu. Już znalazłam Tyler'a stał oparty o samochód i czekał na nas. -Czemu wróciłeś?-zapytał gitarzysta. -Nie ma tu ładnych kasjerek więc nie opłaca się tu przychodzić.-powiedział i wszedł do samochodu. - Teraz gdzie?- zapytał nasz kierowca. - Do mnie muszę się wykąpać.-powiedział Steven. Pół godziny później byliśmy pod domem wokalisty Aerosmith. Weszliśmy. - Ja idę się wykąpać i zaraz wracam.- powiedział Tyler i już go nie było. - Też idziecie na tą imprezę czy coś?- zapytałam Joe. - Tak. A ty?  - Idę, Weronika też. - odpowiedziałam. -A jako czyja partnerka tam idziesz. - zapytał. - Idę tam sama to znaczy z wami. -odpowiedziałam. Perry włączył telewizor. - A no tak przecież jest popsuty.- przypomniał sobie. - Włączę jakiś film poczekaj.-powiedział i wstał z kanapy. Zaczął szukać filmu w szufladzie. Po jakiś 20 minutach znalazł film i go włączył. 5 minut później mogliśmy z Joe podziwiać Steven'a w ręczniku. 
  -Debilu nie widziałeś mojej koszulki? - zapytał. - Zgaduję że jest u Ciebie w pokoju.-powiedział Perry. Tyler zniknął w pokoju obok po 10 minutach wrócił już ubrany. Usiadł koło mnie. - I co już nie śmierdzę kiełbasą? - zapytał się mnie. Zbliżyłam się do niego i powąchałam. - Nie. Już nie.- odpowiedziałam i wstałam po czekoladę. Wróciłam z nią i usiadłam na kanapie pomiędzy chłopakami. Oparłam głowę o ramię Joe a on zapytał. -Dasz trochę?- od razu dałam mu tabliczkę czekolady. Na oglądanie filmu zleciała nam jakaś godzina. - Ten film był głupi skąd ja go w ogóle mam?- zapytał Steven który leżał na moich nogach. - Która godzina?-zapytałam. - 17:18 a co? - zapytał Perry. - Bo muszę się już zbierać. Ta cała impreza jest przecież o 20:00. Muszę już iść. Bo przed pójściem do Gunsów do domu muszę jeszcze wstąpić po ciuchy.-powiedziałam. - Odwiozę Cię.-powiedział Tyler. Razem wyszliśmy z domu.
   - Gdzie najpierw?-zapytał.
   - Do mojego domu.- Całą drogę gadaliśmy o tej imprezie kto może na nią przyjść? albo ile będzie trwać? Pół godziny później byliśmy pod moim domem. - Poczekaj tu na mnie ja zaraz wracam.-powiedziałam i wyszłam z samochodu. 10 minut zajęło mi wybieranie sukienki zeszłam już na dół i miałam wychodzić gdy nagle na kanapie zobaczyłam JĄ tą zabójczynie czekolady.
   - Co pani tutaj robi?!
   -Przyszłam was odwiedzić.-odpowiedziała wesoło staruszka.
   - Ale ja już wychodzę i będę musiała panią wyrzucić. - powiedziałam wkładając sukienkę do torby.
   - No dobrze przyjdę jutro.- powiedziała i wyszła...przez okno. Lepiej je zamknę. - Już jestem! - powiedziałam wchodząc do samochodu. Kilka minut później byliśmy u Gunsów. Steven spojrzał na mnie.
   - Wiesz co? kupię sobie fontannę z czekoladą.-powiedział
   - Po co Ci?- zapytałam
   - Żebyś do mnie częściej przychodziła.-odparł i się uśmiechnął.
   - Muszę już iść. Nawet jeśli nie kupisz sobie tej fontanny i tak będziesz miał mnie na głowie.-Odpowiedziałam całując go na do widzenia w policzek. - Cześć.-powiedziałam. - Cześć.- Odparł z uśmiechem. Wyszłam z samochodu i zaczęłam kierować się w stronę domu Gunsów. Kiedy byłam już pod drzwiami usłyszałam krzyk z domu Skid Row:
    -NIEEEEE!!!- Wzruszyłam tylko ramionami i weszłam do domu.

...........................................................................................................
 Jeśli ktoś czyta to niech skomentuje bo nie wiem czy mam dalej pisać.
 




poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział II

WIKTORIA:
  


  No nareszcie jesteśmy na miejscu. Ile można jechać? I jeszcze ta babka, jak ona w ogóle weszła do naszego samochodu? Wyszłyśmy z wozu kierując się w stronę stadionu. Weronika poszła wszystko ogarnąć a ja stałam tak sobie. Ja to mam takie ryzykowne zadania. Stałam tak ze spuszczoną głową wpatrując się w swoje trampki, uśmiechając się do nich jak głupia. To już, nareszcie zobaczę Axl'a, Slash'a, Izzy'ego, Steven'a i Duff'a na żywo. Podniosłam wzrok i zobaczyłam stojącą przede mną jakąś dziewczynę. Miała ona ciemno brązowe włosy z grzywką i bardzo duże niebieskie oczy. Ubrana była dość podobnie do mnie, również miała na sobie czarną bluzkę z logiem Guns N' Roses i czarne dżinsy rurki, jedyne czym różniła się ode mnie to to że miała na sobie kolorowe trampki, moje były za to czarne.
 - Jesteś brudna na policzku. - powiedziała 
 - Co?...Gdzie? - zapytałam zdezorientowana i zaczęłam energicznie pocierać swoje policzki.
 - Tutaj- odparła pokazując na swój prawy policzek. - Dzięki. - odparłam wycierając coś dziwnego i czarnego. Co to jest? Chyba pasta do butów. Ja przecież swoich nie pastowałam bo to trampki.
  - Też przyszłaś na koncert sama? - kontynuowała rozmowę nieznajoma. - Nie, jestem z siostrą... O właśnie idzie w naszą stronę.-powiedziałam machając do Weroniki. - Jestem Wiktoria.- powiedziałam do brunetki i wyciągnęłam do niej rękę. - Sarah.-odparła dziewczyna. - Muszę już iść. Cześć.- powiedziała oddalając się.
 - Cześć.- Powiedziałam. Nasza znajomość szybko się skończyła. No nic pora wrócić do świata.
 - Weronika ty debilku gdzie tyle czasu byłaś?- zapytałam siostry. - Nie marudź tylko chodź.- odparła i pociągnęła mnie w stronę wejścia. - Można już wchodzić.- Weszłyśmy na stadion. Na wielkiej scenie stały instrumenty Gunsów. Stanęłyśmy jak najbliżej sceny. Po jakichś 15 minutach pojawili się. Wszyscy zaczęli krzyczeć ich imiona (łącznie z Weroniką) ja byłam w zbyt dużym szoku, nie wierzyłam że to dzieję się naprawdę. Axl podszedł do mikrofonu i zaczął coś mówić ale nic nie usłyszałam bo ludzie strasznie głośno się darli. Po chwili rozległy się pierwsze gitarowe dźwięki Slash'a do piosenki "Nightrain". Usłyszałam ten boski, skrzeczący głos Rose'a i zaczęłam śpiewać razem z publicznością. Następną piosenką była "Mr. Brownstone" a potem szybko zleciały 2 godziny mojego darcia ryja. Podczas ostatniej piosenki którą była "Paradise City" nie wierzyłam że to już koniec chciałam jeszcze tu zostać i słuchać jak grają. Gunsi skończyli grać i poszli za kulisy. Ludzie zaczęli się rozchodzić. Nagle Łysa wpadła na świetny pomysł.
  - Chcesz pogadać z Gunsami?-zapytała. - No jasne że chce tylko jak?
  - Widzisz tych faciów co wchodzą za kulisy?- zapytała a ja przytaknęłam. - Musimy ich napaść, ukraść stroje, zabrać wejściówki za kulisy i droga wolna.- powiedziała z szatańskim uśmieszkiem.
  - Weroniko, moja droga siostro to bardzo ale to bardzo głupie i dlatego to zrobimy. - powiedziałam idąc w stronę ochroniarzy czy czym oni tam byli. Zobaczyłam że Ci kolesie wychodzą zza kulisów. Razem zrealizowałyśmy ten plan no udało się tylko skąd Wera miała linę?! A zresztą nic mnie już dzisiaj nie zdziwi po tej akcji z sąsiadką. Nadal tęsknie za tą czekoladą. No żeby tak po prostu usiąść człowiekowi na czekoladzie i ją połamać.To już szczyt chamstwa. Biedni Franek, Kasia, Antek, Józefa, Stasiek, Mariusz, Bronka i Rysiek nadal za nimi tęsknie. Byłyśmy już w drodze do garderoby chłopaków gdy nagle coś mnie zastanowiło.
  - Ale my tam tak po prostu tam wejdziemy? 
  - Tak.- odparła z uśmiechem na ustach. No po prostu tylko jej przywalić. Zapukałam do garderoby.          - Ochrona. - Nawet dostałam odpowiedź. - Właź! - Weszłyśmy do środka i od razu ich wzrok przeniósł się na nas. - Ale wy to chyba z ochrony nie jesteście. - powiedział Duff posyłając Weronice uśmieszek.
  - Ohh jesteśmy. - odparła Łysa uśmiechając się do McKagan'a który dostał w łeb od Stradlin'a.
  - Mandy masz! więc zostaw ją w spokoju.
  -Więc jesteście z ochrony?- zapytał Slash. - To jakie mam dzisiaj majtki?
  -Aaaaeeeeaaaee powiedziałeś to jej. -Powiedziała moja jakże inteligentna siostra zwalając to na mnie.
  - Czarne? - zgadywałam. - Hmm dobrze.-powiedział Saul patrząc jakie ma rzeczywiście gacie.
  - A co ty ochroniarzowi mówiłeś jakie gacie włożyłeś? - zapytał Adler. - Nie. Pomagał mi wybrać. - odparł z uśmiechem Hudson. - Siadajcie. - Powiedział Axl. Wykonałyśmy jego polecenie.
  - Cześć. Jestem Steven.-powiedział z uśmiechem Adler. - Chcecie trochę cukru?
  - Weronika. Nie. Dzięki.- odparła Weronika. Pokręciłam głową. - Cześć. Wiktoria i nie chce cukru.-odparłam.
  - Naprawdę a na identyfikatorze masz napisane Stefan.-Powiedział Steven wskazując na mnie głową.
  - Cześć. Duff jestem a ty Paweł tak? - odparł z uśmiechem podając rękę Łysej. - Nie. Weronika. - odparła.
  - Jestem Axl PIĘKNY, BOSKI, ZASKAKUJĄCO PRZYSTOJNY Rose!.-krzyknął pan piękny na całą sale.  - Bardzo zaskakująco. - odparł Slash. - Cicho siedź! - uciszył go Rudy.
  - To jak się tu dostałyście?- Zapytał Izzy. Opowiedziałyśmy mu całą historię. - Więc pokonałyście ochroniarzy, przebrałyście się za nich i tu weszłyście? - zapytał Saul. - Tak. To było bardzo łatwe macie kiepskich ochroniarzy.- odparłam. - A mówiłem żeby zatrudnić nowych. - Odparł zadowolony z siebie Axl.
 - I co miałem rację! - mówił dalej. - Siedź cicho wiewióro! - powiedział Duff. Wstając z swojego fotela. 
 - To co panowie spadamy do domu?. 
 - No ale mnie niesiecie do samochodu. - powiedział Rose. - To my będziemy już szły. - powiedziała Weronika i oby dwie się podniosłyśmy z kanapy. - Czekajcie!- krzyknął za nami Izzy. - Przecież jedziecie z nami, co nie?
 - Jesteśmy już przecież zaawansowanymi przyjaciółmi. - powiedział Adler robiąc słodką minę. Odwróciłam się w stronę Weroniki. - To co jedziemy z nimi? 
  - Jeszcze się pytasz jasne że tak. - wyszeptała - Panowie no to jedziemy! - zwróciła się już do chłopaków. W odpowiedzi dostała grupowy krzyk "hurra!"
  - Axl zbieraj dupę. - zwrócił się Slash do kolegi. - To weź mnie. - odparł wyciągając ręce w stronę Hudson'a ale on tylko odszedł jak najdalej od Rose'a i biedny Axelek sam musiał iść. Wszyscy razem opuściliśmy pomieszczenie i wyszliśmy na zewnątrz. - Wsiadajcie. Ja prowadzę.- powiedział Stradlin. Kiedy siedzieliśmy już na miejscach pojawił się pewien problem.
  - No to nigdzie nie pojedziemy. - powiedział zrezygnowany Izzy. - Co czemu? - zapytał Steven przypadkowo ściągając rytmicznemu beret z głowy. Stradlin zrobił wielkie oczy i krzyknął. - ZOSTAW MÓJ BERET, DOBRZE WIESZ ŻE TYLKO JA MOGĘ GO DOTYKAĆ!!! 
  - Izzy czemu nie możemy odjechać?! - zapytałam starając się przekrzyczeć Stradlin'a. - A no tak. - powiedział uspokajając się. - Bak jest pusty. - CO!!! - Krzyknął Slash. - Rudy przecież miałeś zatankować!
 - Co? a ja miałem coś zrobić? ohh tak pamiętam kazałem McKagan'owi to za mnie zrobić.- Odparł Rose przeglądając się w szybie samochodu. Wzrok wszystkich zwrócił się na Duff'a który rozmawiał z Weroniką.
 -... Ohh tak to ja wpadłam na pomysł z tym zaatakowaniem ochroniarzy.... - mówiła Wera. A Mckagan wpatrzony w nią reszty świata nie widział. - Halo ziemia do Duff'a.- powiedziałam wymachując mu ręką przed oczami. - Czemu nie zatankowałeś samochodu i co zrobiłeś z moimi pieniędzmi? - zapytał Izzy.
 - Mam je przy sobie.- odparł.-To ja miałem go dzisiaj zatankować? 
 - Oddawaj moją kasę! - krzyknął Stradlin rzucając się na blondyna. - Uspokój się bo sobie samochód rozwalisz. - powiedziała Wera. - Spokojnie to nie mój.- odparł Izzy. - Ale mój!- krzyknął Gitarzysta prowadzący. - Więc się uspokój. - I tak o to chłopaki rozpoczęli zaciętą walkę w samochodzie. Stradlin bił się z McKagan'em i Slash'em. Z pierwszym o kasę a z drugim o to że Izzy uszkodził jego samochód. Axl rzucił się na nich wszystkich bo lubił się kłócić a Steven tak po prostu bo nie miał co robić. Siedziałyśmy tak z Łysą i gapiłyśmy się na nich, sprawiali wrażenie takich przerośniętych przedszkolaków. W końcu Hudson wylądował na moich kolanach i nie wytrzymałam.
  - Chłopaki! Uspokójcie się! Najwyżej pojedziemy naszym samochodem.- krzyknęłam.
  - To jesteście samochodem było trzeba tak od razu - powiedział Slash. - Chłopaki jednak mamy czym pojechać do domu. - Przestali się bić i w szybkim tempie opuściliśmy samochód.
  - Ja prowadzę. - odparłam. - Ale nie wiesz gdzie masz jechać. Dlatego ja prowadzę. - powiedział Saul.
  - Nie. Dlatego usiądziesz koło mnie i będziesz mi mówił gdzie mam jechać.- Odparłam z uśmiechem i ominęłam Hudson'a przed wejściem do auta. - Wiesz że mi się podobasz? - zapytał Slash a wszyscy zrobili UUUUUUU. - Nie, nie wiedziałam. - odparłam odpalając samochód. - Ej ale ty pamiętasz że musimy wrócić po sąsiadkę.- powiedziała Weronika. - Tak... Niestety.- Westchnęłam. - Po jaką sąsiadkę?- zapytał Adler. - Po taką jedną zabójczynię czekolady.- odparłam. Chłopaki nie zadawali więcej pytań. Przeraziło ich że ktoś może być zdolny do zabicia czekolady. Po kilku minutach byliśmy pod hotelem. - No chodź. -powiedziałam do siostry. - Idę, idę.- odparła wychodząc z samochodu. Kiedy byłyśmy zapytałam recepcjonistkę o starszą panią która przyszła tu po 18. Odpowiedziała że siedzi w kawiarni hotelowej. Od razu tam poszłyśmy. Gdy tylko weszłyśmy do środka krzyknęłam:
 - Zabójco czekolady!!! - Wera wybrała inny styl wołania. - Pani Safanolopa! już jesteśmy.- Staruszka od razu podniosła się z miejsca, pożegnała się ze swoimi towarzyszami i przyszła do nas. - Cześć dziewczynki jak było na koncercie?- zapytała. Ej to ona nazywa się Safanolopa? a z resztą nie ważne. - Super. Tylko że musimy odwieźć panią szybko do domu bo Gunsi są z nami i jedziemy do nich.-odpowiedziała Łysa. Szybko opuściłyśmy hotel i zaczęłyśmy kierować się w stronę samochodu z którego dochodziły krzyki.
  - Co tu się dzieję?- zapytałam otwierając drzwi od strony kierowcy. Chłopaki odwrócili się w moją stronę.
  - Nic. - odparli chórem patrząc w stronę sąsiadki której bali się odkąd dowiedzieli się że usiadła na mojej czekoladzie. - Dzień dobry! - powiedział Izzy. Jedyny wychowany. Chrząknęłam. Reszta chłopaków zrozumiała o co chodzi i również przywitali się ze sąsiadką. Po 20 minutach drogi dojechaliśmy pod jej dom.
   -Dobry wieczór! - powiedziała staruszka i poszła w stronę domu. - Tylko proszę iść do siebie! - krzyknęłam. - Ej ona nazywa się Safanolopa? - zwróciłam się do Weroniki. - Tak.- odparła. Dziwne nazwisko. - Mieszkamy niedaleko.- odparłam. - My też.- powiedział Stradlin. - Na następnej ulicy. Po chwili byliśmy pod ich domem. - Chodźcie. - powiedział Duff. Weszliśmy do ich domu. Był bardzo skromnie urządzony na środku pokoju stała kanapa a na przeciwko niej telewizor. Z salonu można było przejść do kuchni. W przedpokoju były schody na górę gdzie zapewne znajdowały się ich pokoje. 
  - Cześć głąby! - Krzyknął Axl. - Witaj upośledzony człowieku.- po schodach zeszła dziewczyna którą znałam z gazet. Erin Rose.
  - Co już są a ja jeszcze od nich nie odpoczęłam. - rozległ się kobiecy głos z góry. - Tak Mandy jesteśmy. - krzyknął Slash. - Nie cieszysz się? - zapytał. - Bardo się cieszę. - powiedziała pani McKagan schodząc po schodach.  - Cześć dziewczyny to są Weronika i Wiktoria. - powiedział Duff. Przywitałyśmy się z nimi a one bardo miło nas przyjęły. - A gdzie Baśka? - zapytał Stradlin. - Na górze kąpie się. - odparła Erin. - Chodźmy do mnie.- powiedziała Mandy prowadząc nas na górę. Świetnie nam się ze sobą rozmawiało po jakimś czasie dołączyła do nas pani Stradlin. Była jakaś 22:47 gdy do drzwi ktoś pukał.
  - Kto to?! - Krzyknęła Brack. Tak pani Stradlin kazała do siebie mówić. - Nie wiem. otwórz! - krzyknął Rose. - Ty masz bliżej! 
  - Nie prawda! bo jestem w toalecie. - krzyknął. - Ale ten mój Axl kulturalny.- powiedziała Erin.- powiedział toaleta brawa dla niego.  - Pójdę otworzyć. - powiedziała Pani McKagan i zeszła na dół. Po kilku minutach nadal nie wracała na górę więc postanowiłyśmy zobaczyć co się stało. Gdy zeszłyśmy na dół usłyszałam znajomy mi głos. 
   - No ale u nas Mandy, kochanie jest popsuta telewizja i nie możemy oglądać.- Gdy zeszłam na dół zobaczyłam że był to Steven Tyler a obok niego siedział Joe Perry. - A co to za śliczna pani? - zapytał patrząc w moją stronę. - Jestem Wiktoria. - odparłam. - Steven. A to mój zacny kolega Joe. powiedział wskazując na Perry'ego. - Cześć. - powiedział Joe wyciągając w moim kierunku rękę. Uścisnęłam ją. Po czym usiadłam koło pani Rose na kanapie. W tym czasie Tyler i Perry witali się z Łysą. Po chwili skończyli i Steven usiadł koło mnie i zaczął rozmowę. - Jesteś dziewczyną eee....Slas...
  - Nie- nie pozwoliłam mu dokończyć. Tyler jakby się ucieszył ale starał się nie dać po sobie tego poznać. Niestety nie udało mu się. Potem wciągnął mnie w rozmowę zleciało nam jakieś 2 godziny i nie zauwarzyłam nawet kiedy dziewczyny nas zostawiły. Steven kontynuował temat ale przerwał nam Joe:
   - Głupku film się skończył. 
   - Co już? głupie filmy za krótkie są a był taki ciekawy...- odparł Tyler. -Przecież nie oglądałeś.-powiedział Perry. - Oglądałem.-sprzeczał się. - Tak? to o czym był?.-zapytał. - O takim facecie co eeee....  popełnił samobójstwo. - powiedział Steven klaszcząc w ręce jak małe dziecko gdy coś mu się uda. - Taki był koniec głupku, a co działo się w środku filmu? - Perry nie ustępował.  - Eee... - dołączyłam się .- No on trafił do więzienia za to czego nie zrobił.- powiedziałam. - I dlatego popełnił samobójstwo.- powiedział Tyler.
  - Nie pół-mózgi . - powiedział Joe. - No to jak to było? - zapytałam. - Było trzeba oglądać.- Powiedział Perry i wytknął mi język, - Steven musimy się zbierać. Wpadniemy jutro po Ciebie.- powiedział do mnie.
  - Ale po co? - zapytałam. - Pojedziesz do nas droga przyjaciółko. - powiedział Tyler i otworzył drzwi.          - Cześć!!!- wydarł się na cały dom i wyszli. No nic weszłam do pokoju w którym siedziały dziewczyny.
  - Czemu sobie poszłyście? - zapytałam. - Bo tak słodko razem wyglądaliście i nie chciałyśmy wam przeszkadzać.- odparła Weronika. - Wcale nie. - powiedziałam. Rozmawiałyśmy jeszcze jakieś pół godziny a potem poszliśmy spać.







niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział I

WIKTORIA :


            Obudziłam się rano. Pierwsze o czym pomyślałam to: która godzina? zaraz potem do mojego jakże inteligentnego mózgu wpadł tekst piosenki: "Wszyscy Maję znają i kochają. Maja fruwa tu i tam...." ahhh załamanie. No nic trzeba wstać. Dowiedziałam się że jest eee... 9:48 a nie jednak nie. Jest 9:40. Jak się leży to źle widać. Głupie zegarki. Wstałam z łóżka na którym leżało wiele nie potrzebnych rzeczy np. komu do spania jest potrzebny młotek? Weszłam do łazienki żeby się umyć i ubrać (nie, żeby zakupy zrobić :) ). Po około 20 minutach byłam ubrana, wyszłam z pokoju. W tak zwanym przedpokoju były tylko drzwi do dwóch pokojów: mojego i Łysej (tak nazywam swoją siostrę). Zeszłam po schodach do kuchni. Sama nie wiem po co. Chyba po prostu żeby się pogapić na pustą zawartość lodówki. Zdecydowałam że pójdę obudzić Weronikę. Kiedy byłam już na górze przypomniało mi się że to już dzisiaj jest koncert Guns N' Roses. Na który tak długo czekałam.
  -Aaaaaaaa!!!-Tak sobie po prostu krzyknęłam z radości. Zdziwiło mnie to że nie obudziłam tym Wery. Stałam tak pod jej drzwiami i zastanawiałam się czy mam zapukać. Ale po chwili weszłam na chama. Wgapiałam się w nią przez chwilę zastanawiając się jak ją obudzić. Przecież nie mogłam zrobić tego tak po prostu to musiało być wielkie, zaskakujące a nie po prostu powiedzieć "Hej Weronika wstawaj". Wpadłam na pomysł żeby wziąść ten gong który kupiłam w kiosku. Ahhh te kioski można tam kupić wszystko. Trochę się namęczyłam aby odnaleźć go w tym bałaganie. Jest zwycięstwo!!! Kolejny problem jak go przenieść do pokoju Łysej? pchać? porysuje podłogę ale no jakoś musiałam ją obudzić. Okazało się że jednak gong nie porysował podłogi. Kolejne już dzisiaj zwycięstwo!!! Jestem taka zdolna i w ogóle. Ustawiłam go na środku pokoju. Potem to będzie już jej problem jak to stąd wyniesie. Przygotowałam się do wielkiego walnięcia i BUM stało się. Dźwięk rozszedł się po całym domu a Weronika aż podskoczyła.


WERONIKA:


-Czy ty normalna jesteś ja tu śpię a ty walisz w ten gong widziałaś która godzina dopiero 10:00 jeszcze wcześnie- no ale nic wstałam i poszłam się ubrać och no tak dziś ten wymarzony koncert nie mogę się doczekać no nic mamy pustą lodówkę trzeba iść coś kupić bo niema nic na śniadanie  więc wybrałam się na zakupy poszłam do kiosku och świeży chleb wezmę jeszcze jakąś szynkę i wracam  no i to wszystko
-no to do widzenia Mariolu -(tak miała na imię kioskarka)


***

  - wróciłam i mam coś na śniadanie.-powiedziałam gdy byłam już w domu.
  - Fajnie to mi zrób to śniadanie- odparła ćwoczka. dobrze więc wzięłam się za śniadanie - zrobiłam kanapki a jak mogłam zapomnieć wyciełam sobie logo Guns N' Roses na kanapce.-powiedziałam kładąc talerz z śniadaniem na stole.
  -Wiesz to zadziwiające że zrobiłaś mi to śniadanie to walnięcie w gong uszkodziło ci te twoją pustkę. Jak ty zrobiłaś to logo na kanapce?- zapytała biorąc kanapkę i pożerając ją w zaskakująco szybkim tempie.
  -a skąt wiesz że wszystko dobrze z tym śniadaniem i nie mam pustki tylko bardzo duży mózg no normalnie bierzesz nuż i szkicujesz.-odparłam. - Chyba Ci ten duży mózg dawno wypadł....o zobacz jak jesz kanapka Ci wypadła. Naprawdę z kim ja mieszkam.-odarła Wiktoria odchodząc od stołu.
jak już się najadłam  odeszłam od stołu i zaproponowałam - wyjdziemy na zakupy?
  -A musimy? - nie ale w kiosku kończą się bluzki z GN'R (tak w kioskach jest wszystko a szczególnie u Marioli)
   -To se tam sama idź a ja pójdę do Biedronki bo jak przeglądałam gazetkę to zobaczyłam że czekolada jest w przecenie, więc wiesz mnie tu już nie ma. Pa!-krzyknęła i wyszła z domu. zastanowiłam się chwilę i wymyśliłam pójdę do  piwnicy i otworze tajną szafkę w ścianie i wyjmę stare gazety ta są na okładce Bon Jovi( będę ich podziwiać)

                                                 ................................................................


NARRATOR:
                                       
Wieczorem


   Była już 17:25 a Wiktoria nadal nie wracała z czekoladowych zakupów. Oburzona Weronika siedziała na kanapie w pokoju i rozmyślała jak nakrzyczeć na siostrę aby wyszło to profesjonalnie. Nagle do drzwi domu rozległo się pukanie. Normalnie tak jakby ktoś walił w nie głową. Łysa wstała z kanapy i poszła otworzyć. To co ujrzała przeraziło ją i zaskoczyło jednocześnie, Wiktoria cała obładowana czekoladą ledwo trzymała się na nogach ale i tak mogła ją pożerać. 

   -No co tak stoisz, pomóż mi!-krzyknęła ale przez to że jadła czekoladę wyszło to bardziej tak : "no co...mhmhmhmstommmhmhpomóż....mhmhm mi!" Dlatego Weronika nie wiedziała o co chodzi i dalej tak stała i gapiła się na siostrę która bardzo śmiesznie wyglądała. Wiktoria weszła do domu i walnęła czekoladę na łóżko. - Dzięki że mi pomogłaś - Powiedziała  gdy skończyła jeść.
    -ty coś do mnie mówiłaś? Bo wiesz brzmiało to tak mmmmhmmmhhmmh.
    -Tak, mówiłam z resztą nie ważne.... Gotowa na koncert?-spytała starsza siostra.
    -Tak. Wiesz jak czekałam na ciebie to zdążyła bym zrobić remont. - To bardzo fajnie że ty jesteś gotowa bo ja jeszcze nie.-powiedziała Wicia i poszła na górę się szykować. - Dobrze ja wezmę torbę, założę kurtkę i buty i czekam w samochodzie.-powiedziała Weronika. - To ty masz prawo jazdy? A zresztą nie ważne JA PROWADZĘ! - krzyknęła. - tak sąsiadko to pani dom... nie to nie w tą stronę... pokazywałam pani w lewo to mój dom! Proszę panią żeby pani uważała bo na łóżku jest czekolada!-Mówiła młodsza z sióstr do sąsiadki która pomyliła domy.
     - Jestem gotowa!....CO ONA ROBI NA MOJEJ CZEKOLADZIE!!!- wydarła się Wiktoria i tak kulturalnie zepchnęła sąsiadkę z kanapy.-Niech pani idzie do siebie bo oskarżę panią o włamanie i zabójstwo czekolady!!!-krzyczała wyrzucając biedną panią za drzwi. Stała jeszcze tak przez chwilę patrząc jak sąsiadka wchodzi do swojego domu. - Dlaczego ją tutaj wpuściłaś?!-zapytała
      - Ona sama weszła i miała takie stylowe okulary w kształcie gwiazdeczek. 
      -Więc dlatego ją tu wpuściłaś?! Dobra nie ważne która godzina?-zapytała Wiktoria. - 18:11 Choć już.
  Tak o to wyszły z domu ale w samochodzie Wici przypomniało się że nie wzięła telefonu i musiała się wrócić. Po 5 minutach wróciła. - Włącz radio.- powiedziała do Weroniki bo sama była zajęta prowadzeniem. Po chwili w radio rozległy się pierwsze dźwięki "Crazy" Aerosmith, ulubionego zespołu Wiktorii. Oczywiście oby dwie zaczęły śpiewać (czytaj: drzeć się)
                                     
20 MINUT PÓŹNIEJ


 - No to mamy problem musimy się zatrzymać i zatankować.-powiedziała Wiktoria. Pięć minut później były na stacji paliw. Weronika zatankowała samochód i czekała przed nim na Wiktorię która poszła zapłacić.

Nagle obróciła się i zobaczyła na tylnym siedzeniu samochodu sąsiadkę która "zabiła" czekoladę Wici. Podeszła do babki i zapytała się jej co tu robi.
 - Myślałam że to mój dom ale chyba się pomyliłam.-odparła z uśmiechem na ustach staruszka. Wera zobaczyła że Wiktoria wraca ze sklepu. No to będą problemy- pomyślała. Wiktoria doszła do samochodu i od razu zauważyła sąsiadkę. 
 - To ty- powiedziała do staruszki.- Co tu robisz zabójco czekolady?-zapytała. 
 - Nie wiem sama co tu robię- powiedziała pogodnie staruszka. Dla Wici było to już za wiele i zaczęła biegać wokół samochodu i krzyczeć "ZABIERZCIE JĄ" 
  -Co ty robisz? nie czekaj nie mów mi sama zgadnę bierzesz udział w biegu wokół samochodu?-zapytała Weronika. 
  - Co? tak eee... NIE weź tą babę ode mnie! 
 - Dobrze.- powiedziała otwierając drzwi od samochodu. Wyrzuciła babkę z samochodu.
   -Niech pani tu na nas czeka my za jakieś 3 godziny wrócimy. Ma pani tutaj hotel niech pani w nim na nas poczeka. - powiedziała Wiktoria wsiadając do samochodu.- Do widzenia!-krzyknęły dziewczyny i zostawiły sąsiadkę samą na stacji.
  - Która godzina?-zapytała starsza siostra. 
 - 18:39-odparła Weronika.
   - Ok. No to jesteśmy na miejscu.


...................................................................................................................................................................

No to więc mamy za sobą pierwszy rozdział opowiadania. Myślę że się podobało :)
Jakby ktoś nie wiedział rozmyślenia Wiktorii pisze ja czyli Wiktoria Tyler-Jackson a Weroniki, Weronika Meiden. Ten rozdział pisałyśmy razem.

     





wtorek, 4 lutego 2014

Bohaterowie

                                                      W. AXL ROSE
Przed państwem WIELKI, SZANOWANY(to jest kłamstwo bo wszyscy się z niego nabijają) O RUDYCH PIĘKNYCH WŁOSACH (chciałabym takie) AXL ROSE proszę o brawa :) Jest on jakże miłym i spokojnym chłopakiem (taa...) który ostatnio zaczął być zazdrosny o włosy Sebastiana Bacha. Bardzo kocha swoją żonę Erin z którą ciągle się kłócą (np. ostatnio pokłócili się o to że Axelek nie nosi spodenek) Wszędzie ze sobą zabiera jej zdjęcie, uwielbia czesać swoje długie rude włosy i mówić jaki jest piękny, mądry itp.

Duff McKagan
Tak to ten przystojny McKagan. Jest on bardzo wysokim, mało myślącym i uroczym facetem który podkochuje się w Weronice choć ma żonę Mandy. Duff to najlepszy przyjaciel Slash'a razem robią wszystko (nawet razem chodzą do toalety) Kiedy zrobią coś złego mówią że idą naprawić rower (tak unikają niezręcznych sytuacji) Słynie z tego że jest największą sierotą w mieście. 
                                     
                                               SLASH

         Taa... a teraz przed państwem TYTYTY Slash!!! Saul'uś jest bardzo słodziutki normalnie miód ale tylko jak coś chce... na co dzień jest wredny i chamski a szczególnie dla biednego Axl'usia. Jak już pewnie wiecie jest najlepszym przyjacielem Duff'cia. Nie ma żony ponieważ jego wybranka go nie chce dlatego stara się jak tylko może aby Wiktoria (bo tak ma na imię jego wybranka) w końcu powiedziała "Tak, Saul chce za Ciebie wyjść". Kocha węże w swoim pokoju ma ich pełno każdego z nich przytula i śpiewa im kołysanki na dobranoc :) Kiedyś poszedł do piwnicy po dżem i spadł na niego rower McKagan'a. Po kilku godzinach właściciel roweru zainteresował się tym że jego przyjaciela nie ma, przypomniał sobie że Slash poszedł po dżem i Duff'cio poszedł szukać go do ogródka....(bo gotowy dżem bierze się z ogródka :) )

                                              STEVEN "POPCORN" ADLER



 O to najsłodszy członek zespołu GN"R dosłownie. Uwielbia jeść cukier tak bardo jak kocha swoją Wendy która jest tak samo słodka jak ten cukier który zżera Adler ale tylko dla niego (dla Adlera jest słodka nie dla cukru). Ciągle się uśmiecha z nie wiadomego powodu (choć nie którzy uważają że to przez ilość cukru jaką zjada) Prześladuje go matka Wendy.

                                                             IZZY STRADLIN

A to Izzy który jest chyba najnormalniejszy i najmądrzejszy z Gunsów (powtarzam chyba) Od swojej żony ,Barbary którą pieszczotliwie nazywa Bakuś kocha bardziej tylko swoje berety które trzyma w specjalnych opakowaniach a jeden najważniejszy trzyma w przedpokoju na szafce na specjalnej czerwonej poduszce. Jest strasznie zazdrosny o Rachel'a Bolan'a który podkochuje się w jego Bakusiu. Zawsze gdy widzi ich razem bije Bolka beretem albo gazetą czasem gdy zapomina swojej broni biegnie przez ulice do domu raz go prawie potrącił samochód (Skid Row mieszkają na przeciwko)

                                                               STEVEN TYLER
Tak a teraz wielce PRZYSTOJNY, ŚLICZNY, BOSKI, ZABAWNY I OH AH (uwaga mdleję) Steven Tyler. Jako jedyny z Aerosmith potrafi gotować więc podczas tras koncertowych robi za kucharkę. Jego najlepszym przyjacielem jest Joe Boski Perry który uważa że Tyler świetnie wygląda w kwiecistym fartuchu (bo to prawda). Bardzo podoba mu się Wiktoria u której ciągle jest na chacie. Razem z Perry'm i Black (tak nazywa się Wiktoria) wszędzie łażą. Jego ulubionym sklepem jest Tesco w którym podobno są ładne kasjerki nie lubi chodzić do Lidla bo tam są brzydkie. Kocha jeść banany i kiełbasę, jest podobny do małpy.
   
                                                       JOE BOSKI PERRY

Bo boski może być tylko Joe (jedyny wyjątek to Steven T. ale Perry jest bardziej boski) Można powiedzieć że mieszka ze Steven'em który u niego śpi,gotuje i sprząta. Jest bardzo poważny i najnormalniejszy z Aerosmith. Ma córkę Caroline której podoba się Jon Bon Jovi, dlatego Joe go nie lubi. Miał żonę ale się rozwiedli. Zdarzyło się raz ale tylko raz że Joe i Jon współpracowali. Wtedy Perry wyrwał Jon'kowi jego jedynego włosa nad wargą (Bon Jovi wąsa zapuszczał)

                                                                   BON JOVI
A teraz psychopaci nad psychopatami jakże zacny zespół Bon Jovi. Należą do niego: Jon Bon Jovi znienawidzony przez Joe. Jon'ek jest BADZIO SŁODKI, David Bryan ahhh David.... Uważa się za bardzo przystojnego (bo to prawda) myśli że wszyscy się w nim kochają (nawet zeszyt), Richie Sambora bardzo upośledzony człowiek chłopak Liv Tyler córki Steven'a Tyler'a , Tico Torres ten koleś uwielbia jeść i kocha swoje złote butki ale jego prawdziwą miłością jest noszenie beretów, Alec John Such jedyny normalny w tym zespole choć na tym zdjęciu tego nie widać.

                                                                     SKID ROW
Oni nie są normalnym zespołem a należą do niego: Sebastian Bach który kocha swoje włosy i uwielbia je czesać (w domu ma ponad 100000000 szczotek do włosów) nie dawno adoptował jeża, Rachel Bolan który jest w fikcyjnym związku małżeńskim z The Snake'iem podkochuje się w pani Stradlin, Dave Sabo mąż lub żona Bolka (nadal się kłócą o to kto jest kobietą a mężczyzną w tym związku) wydaje się że jest normalny ale niestety nie jest to prawda. Odwala mu w szpitalu (raz powiedział że jest w ciąży), Scotti Hill on nie jest normalny jako jedyny z zespołu potrafi wejść cały pod łóżko. Każda toaleta do której wejdzie nie nadaje się do użytku, Rob Affuso on jest najnormalniejszy zostało to udowodnione naukowo. Mieszkają naprzeciwko Gunsów.

                                                                JOEY TEMPEST

Przed państwem Boski, Piękny z ładną fryzurą Joey to do niego wzdycha Weronika, ona jemu też się podoba. (tak ogólnie to uważam że stworzyli by idealną parę.-Wicia Tyler).


                                                             WIKTORIA BLACK
A o to Wiktoria która jest najlepszą przyjaciółką Steven'a Tyler'a i Joe Perry'ego i Michael'a Jackson'a. Mieszka razem ze swoją siostrą Weroniką ale w ogóle w tym domu nie przebywa chyba że ktoś do niej przychodzi. Często można spotkać ją u Gunsów lub u Perry'ego. Ona tak samo jak Joe uważa że Steven dobrze wygląda w kwiecistym fartuchu. Polizała raz żyrandol a potem spadł jej na głowę ach te przygody...


                                                       WERONIKA BLACK
Młodsza siostra Wiktorii. Jest najlepszą przyjaciółką Joey'a Tempest'a (choć powinni być parą) Uwielbia siedzieć w domu Gunsów gdzie gada z Erin i Mandy. Ona zdecydowanie to ta normalna w tej chorej "rodzinie".

                                                                   METALLICA
                                            

                                           ERIN EVERLY




MICHAEL JACKSON