Ludu! Ten rozdział jest improwizacją. Pisałam go siedząc z Weroniką i przebijałyśmy się dziwnymi akcjami, więc ten rozdział może być trochę dziwny i ten Sweet Love Child też.
_____________________________________________________
Następnego dnia po pięknej imprezie, kiedy Erin wstała postanowiła poszukać swego małżonka. Szukała go wszędzie łącznie z ogródkiem ale nie spodziewała się że będzie zmuszona wejść do pokoju Izzy'ego. Była to jej największa obawa że jej Axl leży sobie teraz przytulony do rytmicznego niczego nieświadomy, a potem to będzie darcie ryja na cały dom. Westchnęła i powoli otworzyła drzwi od sypialni Stradlinów. W środku zastała pobojowisko: jakieś ręczniki, butelki, puszki, a na samym środku łóżka leżeli Axl i Izzy wtuleni w siebie. Co oni tam robili przecież mówili że idą spać... - Pomyślała podchodząc do "pary".
- Ty ruda małpo wstawaj! - Krzyknęła i nawet nie starając się być delikatną uszczypnęła go w ramię. Rose podskoczył i zawył z bólu po czym zobaczył w jakiej sytuacji się znajduje. Przerażony spojrzał to na przyjaciela to na swoją żonę.
- Co ja tu robię? - Zapytał próbując wyrwać się z uścisku Izzy'ego.
- Spałeś idioto - Powiedziała pomagając mu wstać. - Po imprezie na nogach nie mogłeś ustać jesteś nieodpowiedzialny, denerwujący, upierdliwy a na dodatek rudy!
- Też Cię kocham.
- A ja Ciebie nie - Gdy pociągnęła go do siebie upadł na nią i leżeli teraz na podłodze. - Złaź!
- Erin, daj buzi! - Krzyknął zbliżając swoją twarz z uśmiechem do dziewczyny. Odepchnęła go i podniosła się z podłogi.
- To mnie złap! - Z uśmiechem wybiegła z pokoju Stradlinów a Rose za nią.
Na tą akcje natknął się Slash schodzący po schodach. Usłyszał tylko trzaśnięcie drzwiami od sypialni Axla i Erin oraz śmiech. Wzruszył ramionami i niezainteresowany dalszym przebiegiem wydarzeń poszedł do kuchni a w niej zastał szanownego pana Adlera, wyglądał na zmartwionego. Jak zawsze ciekawy świata Hudson musiał dowiedzieć się o co chodzi.
- Popcorn, co Ci jest? - Przyjaciel spojrzał na niego jakby nie dowierzał że Saul zauważył że jest coś nie tak.
- Skąd wiesz że coś mi jest?
- Widać, a po za tym Tobie uśmiech nigdy z pyszczka nie schodzi. Chyba, że jesteś zmartwiony. - Podszedł do blatu stołu po czym usiadł na nim.
- No, bo mi się chyba... - Przerwał i spojrzał na przyjaciela niepewnie.
- Nie powiem nikomu. - Zapewnił.
-...Zakochałem się w Wendy. - Hudson spadł z blatu. W jego małym mózgu zaczęły tworzyć się dziwne wizje co do związku Stevena z córką kioskarki.
- UUU - Zaśmiał się. - Będziecie piękną parą. - Poklepał przyjaciela po ramieniu.
- Ja nie wiem jak jej powiedzieć.
- Hmm... Zaproś ją do restauracji i...i wiesz co? może od razu oświadcz się jej. Tak, tak to bardzo dobry pomysł. Zamówię dla was specjalnego Duffa grającego na ukulele oczywiście w odstrzałowym garniturze i będzie normalnie miodzio. Kirk wpadnie z genialnym ciastem pieczonym przez Larsa...Tylko po co on je upiecze skoro będziecie w restauracji hmm...
- Oszalałeś! - Skrzyczał go.
- Masz racje za drogo przecież taka kolacja to kosztuje Fuu Fuu! Drożej od kiecek Mandy. Lepiej od razu iść do Metalliki na żarcie. I problem z głowy. - Uśmiechnął się zadowolony ale Steven nie popierał go.
- Myślę że powinienem zrobić to na spacerze...
- Tak to się Izz oświadczał tylko że on zabrał ze sobą szklankę...
- NIE! To będzie na spacerze w parku i koniec kropka. Nie wtrącaj się w moje życie!
- Nie znałem Cię od takiej strony.
- Jeszcze nie poznałeś moich złych stron.
- Biedna Wendy. - Zakończył Slash po czym postanowił pójść obudzić McKagana.
***
- Duff co myślisz o zostaniu zakonnicą?
- Zakonnica nie może być mężatką, Mandy. - McKaganowie leżeli sobie na ich pięknym łóżeczku, normalnie pięknie. Gdy nagle do ich pokoju wparował Slash.
- No ja przecież wiem - Powiedziała patrząc się złowieszczo na męża. - Aaa Hudson wypad!
- Tylko na chwilę po Duffa...chyba że przeszkadzam. - Spojrzał się znacząco na parę.
- Nie! Zabieraj go ode mnie i idźcie mi stąd - Rzuciła w Saula i Duffa który już zdążył podnieść się z łóżka poduszką. - I zostanę zakonnicą zobaczysz!
<Mówiłam że będzie dziwnie> Slash i Duff wyszli z pomieszczenia dosłownie biegnąc. Hudson złapał za swoją ramoneskę, która wisiała w szafie i wyszedł z domu. McKagan może i trochę zdezorientowany, ale poszedł za przyjacielem.
- Gdzie my w ogóle idziemy? - spytał się gitarzysty.
- Będziesz musiał mi pomóc. Bo wiesz, jeśli Adler zamierza wyznać miłość swej ukochanej to ja też.
Basista popatrzył się na niego dziwnie lecz nic nie powiedział i poszedł za przyjacielem. Doszli do jakiejś kwiaciarni. Saul zamówił wielki bukiet róż i kazał Duffowi pójść do sklepu po pluszowego misia.
- Teraz możesz już sobie iść. - oznajmił Slash.
- Co?! To tylko po to byłem ci potrzebny? Przecież nic jeszcze nie zrobiłem...
- Zrobiłeś. Byłeś po tego misia, co na najwyższej półce stał. Posłałem ciebie, bo sam nie dosięgam, a to wstyd prosić laskę o pomoc.
- Chamstwo. - skwitował i wrócił do domu.
Roześmiany i zadowolony Hudson ruszył w stronę domu sióstr Black.
***
- Wiktorio! Kocham Cię! - krzyknął Hudson stojąc pod jej oknem.
- Co? - zapytała krzykiem. Po chwili wyjrzała przez okno.
- Kocha... - dostał w łeb z książki od Weroniki, której widocznie przeszkadzały krzyki.
Nasz biedny Hudsonek stracił przytomność. Niestety nikomu nie chciało się do niego zejść lub zadzwonić na pogotowie, więc leżał tak sobie.
W porach wieczorowych ulicami L.A. przechadzał się wspaniały Vince Neil. Z daleka zauważył zwłoki Slasha i podszedł do niego.
- Co to za zwłoki jakieś kobitki? - zapytał sam siebie, ale później domyślił się, że to jego kolega Saul.
Postanowił zadzwonić po pomoc i zatelefonował po kogoś kto ma bardzo dobry samochód. A mianowicie po Ozzy'ego. Osbourne przyjechał swoją koparką i zgodził się podwieźć Slasha do domu. Zadowolony z siebie Vince postanowił wrócić do domu na pieszo. Tak, tak mówię prawdę. Neil poszedł na pieszo.
Kiedy tak sobie Ozzy jechał koparką ze Slashem, zadzwoniła do niego Sharon. Książę zUa musiał jechać do domu wcześniej. Dlatego też postanowił przenocować u siebie gitarzystę.
- Kobieto, szykuj wyrko. Gości mamy! - krzyknął w wejściu.
Żona zobaczywszy wpierw czy z mężem wszystko dobrze (no bo wiecie Ozzy nie zaprasza nikogo do siebie) przygotowała dla Hudsona łóżko. Tak oto miała wyglądać noc w wielkim domu Osbourne'ów.
W tym czasie Gunsi siedzieli przed telewizorem i oglądali jakiś głupawy program. Erin robiła jedzenie, Mandy marudziła, Baśka gdzieś się zapodziała, a Steven szykował się na randkę. Kiedy wybiła godzina 22 Adlera już nie było, a dziewczyny wpadły do salonu i zabrały chłopakom pilota. Ci zawiedzeni poszli do kuchni i zorientowali się, że nie ma z nimi dwójki przyjaciół.
- Ej gdzie Steven i Slash? - zapytał Axl.
- nie wiem. - wzruszył ramionami Izzy.
- Slash poszedł do Wiktorii - wymienili znaczące spojrzenia. - A Steven wybrał się gdzieś z Wendy. Tylko martwi mnie ten Slash, bo miał wrócić wcześnie na swoje ulubione kreskówki.
- Może wolał posiedzieć o Wiktorii.
- On by nigdy nie opuścił swoich kreskówek.
Gunsi wymienili przerażone spojrzenia. A gdzieś w pokoju można było usłyszec muzyczkę jak z horroru.
- TYTYTYTYTY!!!
Piękne kobiety, nie męczcie już Duffa i Slasha. My przestaniemy, GDY NADEJDZIE CZAS. Wiem nie przestaniecie-_- Ozzy w koparce na ratunek! nie jest taki zUy, skoro ,,pochylił się nad nieszczęsnym kochankiem'' Jak Weronika jeszcze raz rzuci książką, to przyjdę i ją zjem.Weronikę Black,a nie jej książkę. Skandal tak rzucać literaturą! Cóż...Może Stevenowi się uda.
OdpowiedzUsuńDajcie następny bo łeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee czemu ni ma chcę rozdział:(
OdpowiedzUsuńkobiety! macie nominacje! Fly powiedziała że nie będę się złowieszczo śmiała :( zaśmieję się jak nikt nie będzie patrzył... to macie http://you-are-so-fuckin-crazy.blogspot.com/2014/05/versatile-blogger-award-czyli-znowu.html
OdpowiedzUsuńŚwietny :)))
OdpowiedzUsuń