Weroniki nie ma ze mną :(
______________________________________
Następnego dnia wszyscy Motley'e byli gotowi do wyjazdu. Vince pakował już tylko swoje różowe, puchowe papcie, w których uwielbiał szurać po całym domu, gdzieś tak w godzinach ciszy nocnej. Tommy i Nikki czekali już na dole ze swoimi walizkami. Pierwszy z nich zapalił już szóstego papierosa w oczekiwaniu na kolegów. Mick zszedł po schodach omijając opakowanie po lodach, które zostawił tam w nocy wokalista. Spojrzał na przyjaciół z zespołu pytająco.
- Co wy tu jeszcze robicie? - Zapytał.
- Czekamy na platynową księżniczkę. - Odparł Lee gasząc papierosa.
Po chwili usłyszeli głośne szuranie, a po nim upadek. Wszyscy odwrócili głowy w kierunku schodów. Leżał na nich Vince.
- Schody nam popsujesz. - Mruknął Mars.
- Jaki idiota zostawił na nich pudełko po lodach?! - Wykrzyknął blondyn.
- Ty. - Odparł Sixx i łapiąc za walizkę wyszedł z domu.
Zespół wcisnął się do wielkiego różowo-fioletowego auta, które wyszukał wokalista w jakimś sklepie. Dodam, że był to spożywczak.
- Ale jesteście pewni, że wszyscy jadą? - Zapytał Vince.
- No. Przecież dzwoniłem. - Powiedział Tommy. - Na pewno jedzie moja dziewczyna.
- Moje też. - Dodał Nikki.
- A moje? - Spytał Neil.
- No też. W końcu te moje, to są też Twoje. - Odpowiedział mu basista.
- No tak. To co robimy?
Wszyscy w samochodzie westchnęli głośno. Platynowa księżniczka, który nie wiedział o co chodzi, popatrzył się dziwnie na przyjaciół.
- Jedziemy na lotnisko. - Odparł Mick.
- No tak, ale nie da się tam dojechać samochodem? - Zapytał Vince.
- Takim latającym, tak. - Pokiwał głową Nikki.
Nagle wokalistę i perkusistę olśniło. Jednocześnie klasnęli w ręce.
- Mam pomysł! - Krzyknęli razem Vince i Tommy.
W TYM CZASIE U GUNSÓW...
<Łysa już przyszła>
- Jedziemy na Bahamy, a Slasha nie ma. - Powiedział Duff.
Wszyscy Gunsi już od rana rozpoczęli poszukiwania zagubionego przyjaciela. Oczywiście szukali tylko na terenie Hellhouse, bo nikomu nie chciało się ruszyć tyłka z domu.
- Zadzwońmy do kogoś. Może poszedł do Wiktorii. - Zaproponowała Erin.
- Właśnie! - Wykrzyknął Duff. - Tam go ostatni raz widziałem.
- A może do niego zadzwonimy? - Powiedział Axl.
- Nie, to by było za proste. - Odparł Izzy.
Dziewczyny przybiły facepalma i nie słuchając chłopaków poszły zadzwonić do Slasha.
- Widzicie? Użyły mojego pomysłu. Jestem mądry. - Powiedział zadowolony Rose.
W tym czasie w sąsiednim pokoju:
- Nie, to ja zadzwonię!
- Nie, bo ja!
Mandy i Erin kłóciły się o to, która z nich ma zadzwonić do Hudsona. W końcu Baśka wyrwała im telefon i sama wykręciła numer gitarzysty.
- Ty znasz jego numer na pamięć? To podejrzane... - W pokoju nagle znalazł się Stradlin, ale po chwili wyskoczył przez okno.
- Slash? - Spytała Barbara, kiedy ktoś odebrał.
- Nie. Ozzy. - Odparł Ozzy <Z tym "Odparł Ozzy" To pomysł Łysej>
- Co?! Gdzie jest Slash?! Ukradłeś go?! Zjadłeś?! - Pytała Stradlinowa.
- Włożył go do puszki i schował do lodówki! Jestem tego pewna! - Wykrzyknęła Mandy. - On jest zboczeńcem.
- Eee... - Osbourne pierwszy raz w życiu nie wiedział co powiedzieć. - Sama jesteś zboczona!
Kłótnie przerwała Wendy.
- Ozzy, czy Slash jest u Ciebie?
- Tak, a co? - Odpowiedział.
- Martwiliśmy się o niego i... MASZ GO NATYCHMIAST DO NAS PRZYWIEŹĆ!!! - Krzyknęła przyszła pani Adler.
- Już już. Najpierw to ja muszę wywalić Coopera z chaty. - Odparł i się rozłączył.
W tym czasie u Wspaniałomyślnych Skid Row...
- Gdzie Ty to kładziesz?! Tu miał być mój rower! - krzyczał już od samego rana Sebastian.
- A gdzie mam niby włożyć jedzenie, co?! - Zapytał Rob.
- W dupę sobie! - Wykrzyknął Bach.
- W dupę to ja Ci mogę zaraz dać!
- O nie! - Powiedział urażonym tonem. - Nie będziesz tak do mnie mówiła siostro Rob.
- Nie jestem Twoją siostrą. - Mruknął Affuso i wszedł do domu z wielkim fochem.
- Hyy!!! Ty jesteś moją siostrą, Ty draniu jeden!
Przed dom wyszedł Snake. Spojrzał zdziwiony na czerwonego ze złości Bacha i zaczął się śmiać.
- Tato, on się wyrzekł bycia moją siostrą. - Poskarżył się Sebastian.
- To nie dopuszczalne! Idę po matkę - Oznajmił Dave. - Rachel! Rachel!
- Co? - W oknie pojawiła się głowa basisty-matki.
- Gówno! - Odkrzyknął mu Scotti, który dopiero co dołączył do Dave'a i Bacha.
- Nie do Ciebie mówię, idioto. - Odparł Bolan.
- Mamo, Rob powiedział, że nie jest moją siostrą.
- Hyy!!! Dziecko Rob, chodź tu. - Zażądał Rachel.
Z domu wyszedł perkusista. Spojrzał na wszystkich ze zdziwieniem, a potem na zegarek.
- Rodzino, musimy już jechać. - Oznajmił.
- Teraz rodzino?! - Krzyknął basista.
***
W tym samym czasie Ozzy odwiózł Slasha do Hellhouse. Wszyscy byli gotowi do drogi. Jak zwykle Steven Tyler zapomniał butów i wyszedł w papciach, przez co Aerosmith spóźnili się na lotnisko. Jednak zdążyli na samolot. Oczywiście pojechały również Weronika i Wiktoria, które jak zawsze spóźniły się. Vince'owi i Tommy'emu nie udało się zbudować latającego auta, więc byli zmuszeni lecieć samolotem z resztą tych "wieśniaków" jak to nazwali przyjaciół. O przygodach na Bahama dowiecie się w następnym rozdziale...
_______________________________________
Tada!!! Koniec. Ziemniakowi nie chciało się dzisiaj myśleć.
- Tobie też.
- Jak to? Ja wszystko napisałam.
- Nie prawda, Ty zboczeńcu!
- Ty to tylko o jednym myślisz...
- Jejku zamknij się i kończ już ten rozdział.
Tak oto ja Wiktoria i ta okropna tam obok, kończymy rozdział.
Rock Twins
Założyłyśmy (tak dobrze czytasz jest nas dwójka) tego bloga bo się nam nudziło i chciałyśmy po prostu stworzyć takie idealne (dla nas idealne) opowiadanie o zespołach takich jak: Aerosmith,Guns N' Roses,Skid Row,Bon Jovi,Metallica itp.
niedziela, 22 czerwca 2014
piątek, 20 czerwca 2014
Ten cham
Ten cham Wiktoria nie ce pisać i co ja mam z tym zrobić no nic na zachęcenie jej do pisania wstawie trochę zdjęć(trochę ta na pewno)
To zemsta za tamte zdjęcia pamiętasz buhahahahahahahahaha!
niedziela, 8 czerwca 2014
Rozdział 9
Steven i Wendy spacerowali po parku. Trzymali się za ręce. Miodzio normalnie. Nagle Adlerowi do głowy wpadł pewien pomysł.
- Wendy, może pójdziemy do Roxy? - zaproponował.
- No...dobrze. - odpowiedziała po chwili.
Widocznie nie była zadowolona z tego, iż facet na pierwszej randce zabiera ją do baru. Kiedy byli na miejscu, usiedli przy stoliku. Steven zamówił dla siebie piwo. Wendy wzięła wodę. Perkusista wpatrywał się w dziewczynę przez chwilę, po czym rzekł.
- Wiesz, długo myślałem o nas...
- O nas?
- Tak, o nas. Zastanawiam się czy nie chciałabyś być moją... - kelnerka podeszła do nich i podała zamówienie.
Steven zauważył siedzącego przy stoliku obok Larsa. Niestety przyjaciel również go spostrzegł i podszedł do pary.
- Steven, Chciałabym być twoją...? - zapytała dziewczyna.
- O Lars, cześć co u Ciebie? - zapytał Adler udając, ze nie słyszy swojej towarzyszki.
- No nic, a nawet świetnie. A co u was?
- A no wiesz u nas też świetnie. Slash zaginął. A u was jak w sprawach nagłych śmierci czy zaginięć? - spytał perkusista perkusistę.
- Kirk poszedł po ziemniaki do sklepu, wczoraj.
Blondyn pokiwał głową i zerknął na Wendy, która zabijała go i Larsa wzrokiem. W ręku trzymała widelec, który niebezpiecznie zbliżał się do twarzy Ulricha. Steven, aby powstrzymać rudego osobnika płci żeńskiej, nadział na narzędzie (przyszłej) zbrodni ciastko.
- My już chyba pójdziemy. - oznajmił jeszcze żywy, członek Guns N' Roses.
- No, kobieta Ci zdziczała. - pokiwał głową Lars.
Wendy już miała się na niego rzucić, ale przeszkodził jej w tym kelner, który znokautował ją tacą. Przeprosił dziewczynę i udał się do stolika. Steven zabrał swoją ukochaną i wyszli z baru, mijając przy tym Nikki'ego Sixx'a i Mick'a Mars'a z Motley Crue. Basista siedział na barana na gitarzyście. Mars korzystając z okazji, iż Nikki jest wyżej, próbował wyjść z baru co za każdym razem kończyło się walnięciem głowy Sixx'a o ścianę. Po chwili podeszła do nich kelnerka i poprosiła, aby przestali, bo zaraz rozwalą ścianę. Steven i Wendy wyszli na zewnątrz. Dziewczyna cały czas patrzyła ze złością na chłopaka. Ten wyszczerzył się do niej i dał jej, nie wiadomo skąd pierścionek zaręczynowy <chory pomysł Wery>
- Ee...Steven, ale nawet nie jesteśmy parą, ale się zgadzam! - krzyknęła. - Kocham Twój busz na klacie.
Rzuciła mu się na szyję.
- Bierzemy ślub! Dzisiaj!
Ruda odsunęła się od niego i spojrzała pytająco.
- Wiesz, to już coś, że się zgodziłam być Twoją narzeczoną po tak krótkim czasie. Nie chajtniemy się dzisiaj. - pokręciła głową.
W TYM CZASIE U RESZTY GUNSÓW...
- Co ze Slashem?! - krzyknął Duff.
- Ee... No nie wiem, znajdzie się. - powiedział Axl i zwalił Erin z kanapy.
- No właśnie przyjdzie jak zgłodnieje. - poparł go Izzy.
- Ty rosyjski morderco! - krzyknął oburzony McKagan.
- Jaki rosyjski morderco? - zapytał Steven wchodząc razem z Wendy do domu.
- Izzy! - wskazał na niego basista i wybiegł z pokoju.
Mandy popatrzyła obojętnym wzrokiem za mężem, po czym wróciła do picia soku. Siorbała na całe pomieszczenie. Adlerowie postanowili pochwalić się nowymi wiadomościami.
- Chajtamy się z Wendy! - krzyknął skacząc na stół.
Wszyscy zaczęli im gratulować oprócz Axla, który patrzył na Stevena jak na chorego psychicznie.
- Nie radzę Ci się żenić - mruknął. - Zobacz, ja wyszedłem za Erin, która przed ślubem była ładna, a po ślubie zmyła makijaż.
Rose dostał w łeb od swojej małżonki.
W TYM CZASIE U MOTLEY CRUE...
Siedzieli i nudzili się w domu, aż nagle wspaniałomyślny Vince, który był ubrany w swój różowy szlafrok, wpadł na pewien pomysł.
- Pojedźmy na wyspy Bahama! - krzyknął wstając z kanapy.
- Ale jak to, tak teraz? - zapytał Tommy.
- No, no, no, no tak, tak teraz. - powiedział uradowany wokalista i w swych różowych kapciuszkach poszurał na górę do pokoju.
- Więc się pakujmy. - zarządził Mick.
- Ale jak to, tak sami pojedziemy? Przecież trzeba zadzwonić do reszty. - powiedział Nikki.
- Zadzwonię. - oznajmił Lee.
W tym czasie na górze Vince pakował do walizek swoje ciastka, które tak uwielbiał Tommy. Perkusista zdążył już wysłać sms'a do Slasha, który zawsze o wszystkim pierwszy wiedział. Niestety Hudson nie mógł odebrać, więc wyręczył go w tym Ozzy.
- Sharon, chcesz jechać na Bahamy? - krzyknął do niej mąż.
- Jakie Bahamy? - do domu niepostrzeżenie wszedł Alice Cooper. - Ja chcę jechać. Jak chcesz mogę wziąć ze sobą Sharon.
- Co?! Co ty robisz w moim domu?! Ty, ty orzeszku w kapuście! - Osbourne powstrzymywał się przed gorszym słownictwem. - A tak przy okazji, Sharon zrób lemoniady. - Zwrócił się do żony, która zaciekawiona krzykami weszła do salonu, w którym siedzieli pan Cooper i Osbourne.
- Hyy! Budzi się! - krzyknął Alice, kiedy Slash poruszył się.
- To żyje, to żyje! - krzyknął Ozzy.
- Jasne, że to żyje, idioto - powiedziała pani Osbourne. - A w ogóle to nie to, tylko Slash.
Gitarzysta ocknął się i podniósł z łóżka. Jego mina mówiła: WTF?! Co ja tu robię.
- Herbaty? - zapytała Sharon z miłym, a zarazem przerażającym uśmiechem.
- Tak. - odparł Saul.
- Na Bee Gees'ów, pakuj się Sharon! - krzyknął Ozzy.
- Ale gdzie? - spytał Slash. - Dlaczego ja tu jestem?
______________________________________
Hahahahaha powróciłyśmy i to razem. Więc cieszcie ryje albowiem ja tak powiadam. Wera robi sobie tipsy z naklejek...
Rock Twins
- Wendy, może pójdziemy do Roxy? - zaproponował.
- No...dobrze. - odpowiedziała po chwili.
Widocznie nie była zadowolona z tego, iż facet na pierwszej randce zabiera ją do baru. Kiedy byli na miejscu, usiedli przy stoliku. Steven zamówił dla siebie piwo. Wendy wzięła wodę. Perkusista wpatrywał się w dziewczynę przez chwilę, po czym rzekł.
- Wiesz, długo myślałem o nas...
- O nas?
- Tak, o nas. Zastanawiam się czy nie chciałabyś być moją... - kelnerka podeszła do nich i podała zamówienie.
Steven zauważył siedzącego przy stoliku obok Larsa. Niestety przyjaciel również go spostrzegł i podszedł do pary.
- Steven, Chciałabym być twoją...? - zapytała dziewczyna.
- O Lars, cześć co u Ciebie? - zapytał Adler udając, ze nie słyszy swojej towarzyszki.
- No nic, a nawet świetnie. A co u was?
- A no wiesz u nas też świetnie. Slash zaginął. A u was jak w sprawach nagłych śmierci czy zaginięć? - spytał perkusista perkusistę.
- Kirk poszedł po ziemniaki do sklepu, wczoraj.
Blondyn pokiwał głową i zerknął na Wendy, która zabijała go i Larsa wzrokiem. W ręku trzymała widelec, który niebezpiecznie zbliżał się do twarzy Ulricha. Steven, aby powstrzymać rudego osobnika płci żeńskiej, nadział na narzędzie (przyszłej) zbrodni ciastko.
- My już chyba pójdziemy. - oznajmił jeszcze żywy, członek Guns N' Roses.
- No, kobieta Ci zdziczała. - pokiwał głową Lars.
Wendy już miała się na niego rzucić, ale przeszkodził jej w tym kelner, który znokautował ją tacą. Przeprosił dziewczynę i udał się do stolika. Steven zabrał swoją ukochaną i wyszli z baru, mijając przy tym Nikki'ego Sixx'a i Mick'a Mars'a z Motley Crue. Basista siedział na barana na gitarzyście. Mars korzystając z okazji, iż Nikki jest wyżej, próbował wyjść z baru co za każdym razem kończyło się walnięciem głowy Sixx'a o ścianę. Po chwili podeszła do nich kelnerka i poprosiła, aby przestali, bo zaraz rozwalą ścianę. Steven i Wendy wyszli na zewnątrz. Dziewczyna cały czas patrzyła ze złością na chłopaka. Ten wyszczerzył się do niej i dał jej, nie wiadomo skąd pierścionek zaręczynowy <chory pomysł Wery>
- Ee...Steven, ale nawet nie jesteśmy parą, ale się zgadzam! - krzyknęła. - Kocham Twój busz na klacie.
Rzuciła mu się na szyję.
- Bierzemy ślub! Dzisiaj!
Ruda odsunęła się od niego i spojrzała pytająco.
- Wiesz, to już coś, że się zgodziłam być Twoją narzeczoną po tak krótkim czasie. Nie chajtniemy się dzisiaj. - pokręciła głową.
W TYM CZASIE U RESZTY GUNSÓW...
- Co ze Slashem?! - krzyknął Duff.
- Ee... No nie wiem, znajdzie się. - powiedział Axl i zwalił Erin z kanapy.
- No właśnie przyjdzie jak zgłodnieje. - poparł go Izzy.
- Ty rosyjski morderco! - krzyknął oburzony McKagan.
- Jaki rosyjski morderco? - zapytał Steven wchodząc razem z Wendy do domu.
- Izzy! - wskazał na niego basista i wybiegł z pokoju.
Mandy popatrzyła obojętnym wzrokiem za mężem, po czym wróciła do picia soku. Siorbała na całe pomieszczenie. Adlerowie postanowili pochwalić się nowymi wiadomościami.
- Chajtamy się z Wendy! - krzyknął skacząc na stół.
Wszyscy zaczęli im gratulować oprócz Axla, który patrzył na Stevena jak na chorego psychicznie.
- Nie radzę Ci się żenić - mruknął. - Zobacz, ja wyszedłem za Erin, która przed ślubem była ładna, a po ślubie zmyła makijaż.
Rose dostał w łeb od swojej małżonki.
W TYM CZASIE U MOTLEY CRUE...
Siedzieli i nudzili się w domu, aż nagle wspaniałomyślny Vince, który był ubrany w swój różowy szlafrok, wpadł na pewien pomysł.
- Pojedźmy na wyspy Bahama! - krzyknął wstając z kanapy.
- Ale jak to, tak teraz? - zapytał Tommy.
- No, no, no, no tak, tak teraz. - powiedział uradowany wokalista i w swych różowych kapciuszkach poszurał na górę do pokoju.
- Więc się pakujmy. - zarządził Mick.
- Ale jak to, tak sami pojedziemy? Przecież trzeba zadzwonić do reszty. - powiedział Nikki.
- Zadzwonię. - oznajmił Lee.
W tym czasie na górze Vince pakował do walizek swoje ciastka, które tak uwielbiał Tommy. Perkusista zdążył już wysłać sms'a do Slasha, który zawsze o wszystkim pierwszy wiedział. Niestety Hudson nie mógł odebrać, więc wyręczył go w tym Ozzy.
- Sharon, chcesz jechać na Bahamy? - krzyknął do niej mąż.
- Jakie Bahamy? - do domu niepostrzeżenie wszedł Alice Cooper. - Ja chcę jechać. Jak chcesz mogę wziąć ze sobą Sharon.
- Co?! Co ty robisz w moim domu?! Ty, ty orzeszku w kapuście! - Osbourne powstrzymywał się przed gorszym słownictwem. - A tak przy okazji, Sharon zrób lemoniady. - Zwrócił się do żony, która zaciekawiona krzykami weszła do salonu, w którym siedzieli pan Cooper i Osbourne.
- Hyy! Budzi się! - krzyknął Alice, kiedy Slash poruszył się.
- To żyje, to żyje! - krzyknął Ozzy.
- Jasne, że to żyje, idioto - powiedziała pani Osbourne. - A w ogóle to nie to, tylko Slash.
Gitarzysta ocknął się i podniósł z łóżka. Jego mina mówiła: WTF?! Co ja tu robię.
- Herbaty? - zapytała Sharon z miłym, a zarazem przerażającym uśmiechem.
- Tak. - odparł Saul.
- Na Bee Gees'ów, pakuj się Sharon! - krzyknął Ozzy.
- Ale gdzie? - spytał Slash. - Dlaczego ja tu jestem?
______________________________________
Hahahahaha powróciłyśmy i to razem. Więc cieszcie ryje albowiem ja tak powiadam. Wera robi sobie tipsy z naklejek...
Rock Twins
Moc, siła i bułki w sklepie = Wielki powrót Rock Twins
Dziś w godzinach popołudniowych, razem z Ziemniakiem postanowiłyśmy powrócić w jednym, wspólnym opowiadaniu. A było to tak:
Siedziałam sobie w domu, aż tu nagle Wera wraca ze sklepu.
- Nie byłam w sklepie.
Więc wiecie już o co chodzi.
UWAGA
Piszemy z bardzo kiepskiej klawiatury, która nie jest dobrze podłączona. Dlatego muszę ją trzymać jedną ręką, a drugą pisać. Więc co chwile słychać takie coś:
- Zrób mi 'ą', zrób mi 'ę' albo coś w tym stylu, bo nie dosięgam do niektórych liter.
WRACAMY!!!!
W JEDYM OPOWIADANIU.
STRZESZCIE SIĘ!!!!
Siedziałam sobie w domu, aż tu nagle Wera wraca ze sklepu.
- Nie byłam w sklepie.
Więc wiecie już o co chodzi.
UWAGA
Piszemy z bardzo kiepskiej klawiatury, która nie jest dobrze podłączona. Dlatego muszę ją trzymać jedną ręką, a drugą pisać. Więc co chwile słychać takie coś:
- Zrób mi 'ą', zrób mi 'ę' albo coś w tym stylu, bo nie dosięgam do niektórych liter.
WRACAMY!!!!
W JEDYM OPOWIADANIU.
STRZESZCIE SIĘ!!!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)