niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 10

Weroniki nie ma ze mną :(
______________________________________
Następnego dnia wszyscy Motley'e byli gotowi do wyjazdu. Vince pakował już tylko swoje różowe, puchowe papcie, w których uwielbiał szurać po całym domu, gdzieś tak w godzinach ciszy nocnej. Tommy i Nikki czekali już na dole ze swoimi walizkami. Pierwszy z nich zapalił już szóstego papierosa w oczekiwaniu na kolegów. Mick zszedł po schodach omijając opakowanie po lodach, które zostawił tam w nocy wokalista. Spojrzał na przyjaciół z zespołu pytająco.
- Co wy tu jeszcze robicie? - Zapytał.
- Czekamy na platynową księżniczkę. - Odparł Lee gasząc papierosa. 
Po chwili usłyszeli głośne szuranie, a po nim upadek. Wszyscy odwrócili głowy w kierunku schodów. Leżał na nich Vince.
- Schody nam popsujesz. - Mruknął Mars.
- Jaki idiota zostawił na nich pudełko po lodach?! - Wykrzyknął blondyn.
- Ty. - Odparł Sixx i łapiąc za walizkę wyszedł z domu.
Zespół wcisnął się do wielkiego różowo-fioletowego auta, które wyszukał wokalista w jakimś sklepie. Dodam, że był to spożywczak.
- Ale jesteście pewni, że wszyscy jadą? - Zapytał Vince.
- No. Przecież dzwoniłem. - Powiedział Tommy. - Na pewno jedzie moja dziewczyna. 
- Moje też. - Dodał Nikki.
- A moje? - Spytał Neil.
- No też. W końcu te moje, to są też Twoje. - Odpowiedział mu basista.
- No tak. To co robimy?
Wszyscy w samochodzie westchnęli głośno. Platynowa księżniczka, który nie wiedział o co chodzi, popatrzył się dziwnie na przyjaciół.
- Jedziemy na lotnisko. - Odparł Mick.
- No tak, ale nie da się tam dojechać samochodem? - Zapytał Vince.
- Takim latającym, tak. - Pokiwał głową Nikki.
Nagle wokalistę i perkusistę olśniło. Jednocześnie klasnęli w ręce. 
- Mam pomysł! - Krzyknęli razem Vince i Tommy.


W TYM CZASIE U GUNSÓW...


<Łysa już przyszła> 
- Jedziemy na Bahamy, a Slasha nie ma. - Powiedział Duff.
Wszyscy Gunsi już od rana rozpoczęli poszukiwania zagubionego przyjaciela. Oczywiście szukali tylko na terenie Hellhouse, bo nikomu nie chciało się ruszyć tyłka z domu.
- Zadzwońmy do kogoś. Może poszedł do Wiktorii. - Zaproponowała Erin.
- Właśnie! - Wykrzyknął Duff. - Tam go ostatni raz widziałem.
- A może do niego zadzwonimy? - Powiedział Axl.
- Nie, to by było za proste. - Odparł Izzy. 
Dziewczyny przybiły facepalma i nie słuchając chłopaków poszły zadzwonić do Slasha.
- Widzicie? Użyły mojego pomysłu. Jestem mądry. - Powiedział zadowolony Rose.
W tym czasie w sąsiednim pokoju:
- Nie, to ja zadzwonię!
- Nie, bo ja!
Mandy i Erin kłóciły się o to, która z nich ma zadzwonić do Hudsona. W końcu Baśka wyrwała im telefon i sama wykręciła numer gitarzysty. 
- Ty znasz jego numer na pamięć? To podejrzane... - W pokoju nagle znalazł się Stradlin, ale po chwili wyskoczył przez okno.
- Slash? - Spytała Barbara, kiedy ktoś odebrał.
- Nie. Ozzy. - Odparł Ozzy <Z tym "Odparł Ozzy" To pomysł Łysej>
- Co?! Gdzie jest Slash?! Ukradłeś go?! Zjadłeś?! - Pytała Stradlinowa.
- Włożył go do puszki i schował do lodówki! Jestem tego pewna! - Wykrzyknęła Mandy. - On jest zboczeńcem.
- Eee... - Osbourne pierwszy raz w życiu nie wiedział co powiedzieć. - Sama jesteś zboczona!
Kłótnie przerwała Wendy.
- Ozzy, czy Slash jest u Ciebie?
- Tak, a co? - Odpowiedział.
- Martwiliśmy się o niego i... MASZ GO NATYCHMIAST DO NAS PRZYWIEŹĆ!!! - Krzyknęła przyszła pani Adler.
- Już już. Najpierw to ja muszę wywalić Coopera z chaty. - Odparł i się rozłączył.


W tym czasie u Wspaniałomyślnych Skid Row...


- Gdzie Ty to kładziesz?! Tu miał być mój rower! - krzyczał już od samego rana Sebastian.
- A gdzie mam niby włożyć jedzenie, co?! - Zapytał Rob.
- W dupę sobie! - Wykrzyknął Bach.
- W dupę to ja Ci mogę zaraz dać!
- O nie! - Powiedział urażonym tonem. - Nie będziesz tak do mnie mówiła siostro Rob.
- Nie jestem Twoją siostrą. - Mruknął Affuso i wszedł do domu z wielkim fochem. 
- Hyy!!! Ty jesteś moją siostrą, Ty draniu jeden! 
Przed dom wyszedł Snake. Spojrzał zdziwiony na czerwonego ze złości Bacha i zaczął się śmiać.
- Tato, on się wyrzekł bycia moją siostrą. - Poskarżył się Sebastian. 
- To nie dopuszczalne! Idę po matkę - Oznajmił Dave. - Rachel! Rachel!
- Co? - W oknie pojawiła się głowa basisty-matki.
- Gówno! - Odkrzyknął mu Scotti, który dopiero co dołączył do Dave'a i Bacha.
- Nie do Ciebie mówię, idioto. - Odparł Bolan.
- Mamo, Rob powiedział, że nie jest moją siostrą. 
- Hyy!!! Dziecko Rob, chodź tu. - Zażądał Rachel.
Z domu wyszedł perkusista. Spojrzał na wszystkich ze zdziwieniem, a potem na zegarek. 
- Rodzino, musimy już jechać. - Oznajmił.
- Teraz rodzino?! - Krzyknął basista. 


                                        ***

W tym samym czasie Ozzy odwiózł Slasha do Hellhouse. Wszyscy byli gotowi do drogi. Jak zwykle Steven Tyler zapomniał butów i wyszedł w papciach, przez co Aerosmith spóźnili się na lotnisko. Jednak zdążyli na samolot. Oczywiście pojechały również Weronika i Wiktoria, które jak zawsze spóźniły się. Vince'owi i Tommy'emu nie udało się zbudować latającego auta, więc byli zmuszeni lecieć samolotem z resztą tych "wieśniaków" jak to nazwali przyjaciół. O przygodach na Bahama dowiecie się w następnym rozdziale...
_______________________________________
Tada!!! Koniec. Ziemniakowi nie chciało się dzisiaj myśleć. 
- Tobie też.
- Jak to? Ja wszystko napisałam.
- Nie prawda, Ty zboczeńcu!
- Ty to tylko o jednym myślisz...
- Jejku zamknij się i kończ już ten rozdział.
Tak oto ja Wiktoria i ta okropna tam obok, kończymy rozdział.  


                                                                        Rock Twins

1 komentarz:

  1. SLASH POWRÓCIŁ I CZARNE TŁO RÓWNIEŻ :) Piękny rozdział i brzydki bo za krótki:( W jakim spożywczaku sprzedają takie samochody? To lepsze niż latający dinozaur Stevena, bo nie ślini.....Czekam na dalszy ciąg.

    OdpowiedzUsuń