niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 9

Steven i Wendy spacerowali po parku. Trzymali się za ręce. Miodzio normalnie. Nagle Adlerowi do głowy wpadł pewien pomysł.
- Wendy, może pójdziemy do Roxy? - zaproponował.
- No...dobrze. - odpowiedziała po chwili.
Widocznie nie była zadowolona z tego, iż facet na pierwszej randce zabiera ją do baru. Kiedy byli na miejscu, usiedli przy stoliku. Steven zamówił dla siebie piwo. Wendy wzięła wodę. Perkusista wpatrywał się w dziewczynę przez chwilę, po czym rzekł.
- Wiesz, długo myślałem o nas...
- O nas?
- Tak, o nas. Zastanawiam się czy nie chciałabyś być moją... - kelnerka podeszła do nich i podała zamówienie. 
Steven zauważył siedzącego przy stoliku obok Larsa. Niestety przyjaciel również go spostrzegł i podszedł do pary.
- Steven, Chciałabym być twoją...? - zapytała dziewczyna.
- O Lars, cześć co u Ciebie? - zapytał Adler udając, ze nie słyszy swojej towarzyszki.
- No nic, a nawet świetnie. A co u was?
- A no wiesz u nas też świetnie. Slash zaginął. A u was jak w sprawach nagłych śmierci czy zaginięć? - spytał perkusista perkusistę.
- Kirk poszedł po ziemniaki do sklepu, wczoraj. 
Blondyn pokiwał głową i zerknął na Wendy, która zabijała go i Larsa wzrokiem. W ręku trzymała widelec, który niebezpiecznie zbliżał się do twarzy Ulricha. Steven, aby powstrzymać rudego osobnika płci żeńskiej, nadział na narzędzie (przyszłej) zbrodni ciastko. 
- My już chyba pójdziemy. - oznajmił jeszcze żywy, członek Guns N' Roses.
- No, kobieta Ci zdziczała. - pokiwał głową Lars.
Wendy już miała się na niego rzucić, ale przeszkodził jej w tym kelner, który znokautował ją tacą. Przeprosił dziewczynę i udał się do stolika. Steven zabrał swoją ukochaną i wyszli z baru, mijając przy tym Nikki'ego Sixx'a i Mick'a Mars'a z Motley Crue. Basista siedział na barana na gitarzyście. Mars korzystając z okazji, iż Nikki jest wyżej, próbował wyjść z baru co za każdym razem kończyło się walnięciem głowy Sixx'a o ścianę. Po chwili podeszła do nich kelnerka i poprosiła, aby przestali, bo zaraz rozwalą ścianę. Steven i Wendy wyszli na zewnątrz. Dziewczyna cały czas patrzyła ze złością na chłopaka. Ten wyszczerzył się do niej i dał jej, nie wiadomo skąd pierścionek zaręczynowy <chory pomysł Wery> 
- Ee...Steven, ale nawet nie jesteśmy parą, ale się zgadzam! - krzyknęła. - Kocham Twój busz na klacie.
Rzuciła mu się na szyję. 
- Bierzemy ślub! Dzisiaj!
Ruda odsunęła się od niego i spojrzała pytająco.
- Wiesz, to już coś, że się zgodziłam być Twoją narzeczoną po tak krótkim czasie. Nie chajtniemy się dzisiaj. - pokręciła głową.


W TYM CZASIE U RESZTY GUNSÓW...


- Co ze Slashem?! - krzyknął Duff.
- Ee... No nie wiem, znajdzie się. - powiedział Axl i zwalił Erin z kanapy.
- No właśnie przyjdzie jak zgłodnieje. - poparł go Izzy.
- Ty rosyjski morderco! - krzyknął oburzony McKagan.
- Jaki rosyjski morderco? - zapytał Steven wchodząc razem z Wendy do domu.
- Izzy! - wskazał na niego basista i wybiegł z pokoju.
Mandy popatrzyła obojętnym wzrokiem za mężem, po czym wróciła do picia soku. Siorbała na całe pomieszczenie. Adlerowie postanowili pochwalić się nowymi wiadomościami. 
- Chajtamy się z Wendy! - krzyknął skacząc na stół.
Wszyscy zaczęli im gratulować oprócz Axla, który patrzył na Stevena jak na chorego psychicznie.
- Nie radzę Ci się żenić - mruknął. - Zobacz, ja wyszedłem za Erin, która przed ślubem była ładna, a po ślubie zmyła makijaż. 
Rose dostał w łeb od swojej małżonki. 


W TYM CZASIE U MOTLEY CRUE...



Siedzieli i nudzili się w domu, aż nagle wspaniałomyślny Vince, który był ubrany w swój różowy szlafrok, wpadł na pewien pomysł. 
- Pojedźmy na wyspy Bahama! - krzyknął wstając z kanapy. 
- Ale jak to, tak teraz? - zapytał Tommy.
- No, no, no, no tak, tak teraz. - powiedział uradowany wokalista i w swych różowych kapciuszkach poszurał na górę do pokoju.
- Więc się pakujmy. - zarządził Mick. 
- Ale jak to, tak sami pojedziemy? Przecież trzeba zadzwonić do reszty. - powiedział Nikki.
- Zadzwonię. - oznajmił Lee. 
W tym czasie na górze Vince pakował do walizek swoje ciastka, które tak uwielbiał Tommy. Perkusista zdążył już wysłać sms'a do Slasha, który zawsze o wszystkim pierwszy wiedział. Niestety Hudson nie mógł odebrać, więc wyręczył go w tym Ozzy. 
- Sharon, chcesz jechać na Bahamy? - krzyknął do niej mąż.
- Jakie Bahamy? - do domu niepostrzeżenie wszedł Alice Cooper. - Ja chcę jechać. Jak chcesz mogę wziąć ze sobą Sharon.
- Co?! Co ty robisz w moim domu?! Ty, ty orzeszku w kapuście! - Osbourne powstrzymywał się przed gorszym słownictwem. - A tak przy okazji, Sharon zrób lemoniady. - Zwrócił się do żony, która zaciekawiona krzykami weszła do salonu, w którym siedzieli pan Cooper i Osbourne. 
- Hyy! Budzi się! - krzyknął Alice, kiedy Slash poruszył się.
- To żyje, to żyje! - krzyknął Ozzy.
- Jasne, że to żyje, idioto - powiedziała pani Osbourne. - A w ogóle to nie to, tylko Slash.
Gitarzysta ocknął się i podniósł z łóżka. Jego mina mówiła: WTF?! Co ja tu robię.
- Herbaty? - zapytała Sharon z miłym, a zarazem przerażającym uśmiechem. 
- Tak. - odparł Saul.
- Na Bee Gees'ów, pakuj się Sharon! - krzyknął Ozzy.
- Ale gdzie? - spytał Slash. - Dlaczego ja tu jestem?
______________________________________
Hahahahaha powróciłyśmy i to razem. Więc cieszcie ryje albowiem ja tak powiadam. Wera robi sobie tipsy z naklejek...


                                                                               
             
                                                                         Rock Twins


1 komentarz:

  1. Gratulacje dla Stevena i Wendy:D I dla Slasha, wreszcie wstał.Bo w końcu musiał? Slash jest piękny:) Pani Osbourne jak....Morticia... Następny chcem.......

    OdpowiedzUsuń