Kiedy rano czyli gdzieś tak o 10 Wiktoria wstała ujrzała nad sobą głowę Jon'a Bon Jovi'ego. Patrzył się na nią jak jakiś psychopata.
- Wstawaj! już późno.- Krzyczał. Ona tylko odepchnęła go w bok i rozejrzała się po pomieszczeniu. Okazało się że była w swoim domu a dokładnie w salonie. Kiedy obróciła się za siebie ujrzała David'a Bryan'a siedzącego przy stole i pijącego herbatę.
- Co tutaj robicie? - Zapytała.
- No wczoraj jak was odwoziliśmy to przysnęłyście i nie chcieliśmy was budzić, dlatego przynieśliśmy was z Jon'em do domu i zostaliśmy. - Odparł David.
- Po co zostaliście?
- No nie chciało się nam już iść do domu a po za tym masz bardzo wygodne łóżko w pokoju. Tylko po co Ci ten młotek? - Zapytał Bon Jovi budząc jednocześnie Weronikę. - Co ty chcesz ode mnie? - Zapytała młodsza siostra nie otwierając oczu. - I zrób mi herbatę Wiktorio. - Powiedziała odwracając się na drugi bok.
- David słyszałeś zmieniłem imię na Wiktoria. - Powiedział Jon do klawiszowca. - Chwila moment Wiktoria pachnie inaczej...Jon to ty! - Krzyknęła i jednocześnie się zdziwiła. - Co wy tu robicie?
- Spaliśmy, teraz David pije herbatę a tobie zaraz zrobię. - Odparł wokalista zwalając starszą z sióstr z łóżka. - Za co to? - Zapytała Wicia. - Za nic tak po prostu. - Odpowiedział i się do niej uśmiechnął. - Muszę wam coś powiedzieć bo to chyba ważne jak rano wstałem to siedziała tu jakaś baba i zrobiła mi herbatę, chwilę się na mnie pogapiła jak Tico na nowy beret i poszła. - Powiedział David. - To pewnie nasza sąsiadka. - Powiedziała Weronika. - Ja idę się wykąpać i uszykować do pracy. - Powiedziała Wiktoria i poszła do swojego pokoju. - To ona pracuję? - Zapytał Jon. - Tak. Teraz mi nie przeszkadzaj bo ja też muszę iść do pracy! - Krzyknęła Wera i pobiegła na górę. - No to zostaliśmy sami. - Powiedział David. - To po co ja robiłem tą herbatę. - Powiedział Bon Jovi. Po jakiś 20 minutach na dół zeszła młodsza siostra. Wzięła kubek z herbatą, pożegnała się z chłopakami i wyszła z domu.
- A kubek?! - Krzyknął za nią Bryan. Dziewczyna wróciła się do domu i wręczyła kubek Bon Jovi'emu. Pożegnała się jeszcze raz i wyszła. Zaraz po niej na dół zeszła Wiktoria.
- Łysa już poszła tak szybko? O nie! zabrała ten głupi samochód. Będę musiała iść na pieszo. - Powiedziała i usiadła przy stole. - David bądź tak miły i zrób mi śniadanie. - Dokończyła wypijając herbatę która należała do niego. - Zostaw moją herbatę! - Krzyknął zabierając jej filiżankę. Niestety była już pusta. Westchnął tylko i otworzył lodówkę w poszukiwaniu czegoś na śniadanie. - Mogą być kanapki? - Zapytał.
- Tak. - Odpowiedziała. - Ale on się Ciebie słucha. - Wyszeptał Jon. Bryan postawił przed nimi talerz z kanapkami. - Żryjcie i się nimi udławcie. - Black i Bon Jovi od razu zaczęli jeść. Po chwili dziewczyna wstała od stołu i zaczęła zakładać buty. - Już idziesz? Przecież dopiero 11:07 - Mówił Jon'ek. - Taa no właśnie już późno a muszę iść na pieszo. - Odparła zakładając buta. Straciła przy tym równowagę i by się prawie przewróciła gdyby nie David który ja podtrzymał. - Dzięki. - Odparła. Założyła torbę na ramie i wzięła klucze od domu. - Chłopaki a wy?!
- Co my?- Zapytali bo raczej nie skumali że nie są u siebie. - No ja wychodzę i wy też musicie. - W odpowiedzi dostała tylko AAAAA i skinięcie głowami. Pokręciła tylko głową i zamknęła drzwi. - Gdzie ty w ogóle pracujesz? - Zapytał Bryan. - W sklepie z ciuchami z różnymi rockowymi zespołami. - Odparła. A oni skinęli głowami. -To cześć. - Powiedziała. - Cześć. - Odpowiedzieli jej i Jon pocałował ją w policzek. Ona uśmiechnęła się do niego i poszła do pracy.
DAVE "THE SNAKE" SABO:
-Uuuuuu unga bunga! - Takie o to odgłosy dochodzą z pokoju Sebastiana zaczynam się martwić. Co on tam robi? I tak w kółko unga bunga. Mamusiu ja tu dłużej nie wytrzymam! Najgorsze jest to że zostaje Ci to tak w głowie i potem sam chcesz to śpiewać. Zszedłem więc tak na dół również śpiewając Unga Bunga.
- Co ty robisz? Dobrze się czujesz? Bo ja z dwoma Bachami nie wytrzymam. - Powiedział do mnie Scotti.
- No tak po prostu śpiewam wiesz jak tak słuchałem go to samemu zachciało mi się śpiewać. - Odpowiedziałem. - Umówmy się tak śpiewanie zostawiamy temu czubkowi z obsesją na punkcie włosów. - Powiedział Bolan który przed chwilą wszedł do pokoju z ręcznikiem na głowie. Musze to udokumentować. Wyjąłem więc telefon z kieszeni i pstryknąłem mu kilka SWEET foci. - Co ty robisz? - Oczywiście mu się to nie spodobało. - No ludzie muszą się z czegoś śmiać. - Odparłem. Po chwili z góry zszedł Rob również śpiewał Unga Bunga. - No i co? mówiłem że wpada do mózgu! - Krzyknąłem. - Najpierw to trzeba mieć ten mózg. - Powiedział Rachel. - Ja mam bardzo duży. - Powiedział Sebastian schodząc po schodach. - Tak szczególnie ty. - Odparł perkusista. - No ja jestem z was najinteligon...najin...najnteligntyniejszy...eee... - I tak o to zaciął się nasz pan Sebastian inteligentny Bach. - Najmądrzejszy! - Dokończył. - No na pewno...- Mówił Hill. - A założymy się? - Zapytał pan "Moje piękne włosy". - Dobra to zakładamy się o to kto z nas jest najmądrzejszy. - Powiedziałem. - O ile? - Zapytał Bolan. - Hmm...O stówę! - Krzyknął Rob. - Zgoda. -Powiedziałem a chłopaki przytaknęli. - To co robimy? Jakie są zasady? - Zapytał podekscytowany Sebastian. - Eeee no nie wiem może jakiś konkurs z pytaniami? - Zaproponował basista. - No tylko kto będzie zadawał te pytania i jednocześnie znał odpowiedzi? - Zapytał Affuso. - To musi być ktoś mądry. - Powiedział Bach. Wszyscy zaczęliśmy główkować a mogę szczerze przyznać że to nam najlepiej nie wychodziło. A w końcu kłóciliśmy się o to który z nas jest najmądrzejszy.
- A może Erin? - Zaproponował Scotti.
- Dobry pomysł to ja po nią pójdę! - Krzyknął Bach i wybiegł z domu w samych skarpetach. Po jakiś 10 minutach wrócił wraz z żoną Axl'a.
- To od pytań na jakim poziomie mam zacząć? przedszkolak? pierwszoklasista? czy może gimnazjum? - Pytała się nas ze śmiechem. - Najlepiej by było od poziomu pierwszaka to pytania na nasz poziom. - Powiedział Sebastian a my pokiwaliśmy głowami. Po chwili wybuchliśmy śmiechem. - Nie no Erin to ma być z ogólnej wiedzy. - Powiedział Scotti. Ona skinęła głową i wyjęła z szafki kartkę i długopis.
- Po co Ci to? - Zapytałem.
- Będę tu zapisywać punkty. - Odparła. My tylko skinęliśmy głową. Rozpoczęliśmy więc test, na większość pytań żaden z nas nie znał odpowiedzi lub jakiś głupek ( Sebastian) krzyczał różne dziwne słowa które niby miały być odpowiedziom. Wyszło to trochę tak:
- Jak nazywał się pierwszy prezydent Stanów Zjednoczonych?
- To oni mieli prezydenta?...Hmmm zakładam że Sebastian miał na imię. - Załamałem się w tedy nad jego poziomem inteligencji.
- Jaki kolor wyjdzie po połączeniu niebieskiego z żółtym?
- Kirk w zielonej sukience! - I tak dalej z ust Bacha leciały różne głupie odpowiedzi. Ale no wynik to mnie zaskoczył.
- Wygrał Sebastian. - Oznajmiła Erin.
- Co?! - Krzyknęliśmy wszyscy łącznie ze zwycięzcą.
- Też jestem zdziwiona ale on odpowiadał na wszystkie pytania i gdzieniegdzie doszukałam się prawidłowej odpowiedzi. - Powiedziała wychodząc z domu. - To cześć ja muszę już iść bo chłopaki to mi tam z głodu zdechną choć Axl... - Dalej już nie słuchałem. Byłem zdziwiony tym że ten debil wygrał.
- No i co?! mówiłem wam że jestem najmądrzejszy! - Krzyczał uradowany. - Tsaa...Kto wie czy Erin jest taka mądra i znała prawidłowe odpowiedzi? a może się w tobie podkochuje i dlatego wygrałeś. - Mówił Scotti. - Wątpisz w moją inteligencję? - Zapytał urażony Bach. - Tak. - Odparłem. - Wszyscy wątpimy.
- Chamstwa szczyt! - Krzyknął wokalista, zwalił Bolkowi ręcznik z głowy i z fochem opuścił to pomieszczenie. - Za pięć minut mu przejdzie. - Powiedział Rachel i usiadł na kanapie, włączył telewizor. - Dave zrób mi obiad. - Zwrócił się do mnie. - A sam se zrób w końcu to ty jesteś matką w tej rodzinie! - Krzyknąłem do niego. - Nie to ty jesteś matką. To że mam dłuższe włosy nie oznacza...- Gadał dalej ale przerwał mu krzyk Sebastiana. - CHŁOPAKI GŁODNY JESTEM! - Darł ryja na cały dom. - To fajnie! - Odpowiedział mu Rob. - Już Ci przeszło? - Zapytał Hill. - Tak bo zgłodniałem. - Odpowiedział. Wszedłem do kuchni i wywaliłem z niej Scotti'ego który grzebał w lodówce. - Ja się tym zajmę. - Powiedziałem i wziąłem się za robienie obiadu. Gdy będzie skończony chłopaki będą nieźle zdziwieni.
ZNOWU DWIE PSYCHOPATKI:
Była godzina 16:17 kiedy to Weronika opuściła budynek w którym pracowała. Wsiadła do samochodu i odjechała. Kiedy dotarła do domu zobaczyła w nim Jon'a i David'a a koło nich siedziało zło absolutne: sąsiadka.
- Co wy tu robicie?! - Krzyknęła.
- A dzień dobry? Taka nie wychowana jesteś - Odparł klawiszowiec.
- Odpowiedzcie mi co tu robicie?
- Kiedy poszliśmy do siebie to chłopaków nie było i wróciliśmy się tutaj. Zobaczyliśmy w tedy że ktoś siedzi u was w domu, więc weszliśmy. Okazało się że to ta przemiła kobieta która zrobiła rano herbatę David'owi. - Odpowiedział Bon Jovi. - A co pani tutaj robi? - Zapytała zwracając się do sąsiadki.
- No przecież wiem gdzie trzymacie klucze i dorobiłam sobie własny. - Powiedziała staruszka.
- Co?! - Znowu zapytała. - A może by tak proszę? tak kulturalniej. - Powiedział David. - To zabójca czekolady do niej nie da się mówić kulturalnie.- Odpowiedziała Weronika. - To bardzo miła pani. - Powiedział Jon. - Ona nie jest miła. - Zaprzeczyła Łysa. - Trochę ciszej wiem że jest już stara ale jeszcze słyszy. - Powiedział Bryan zakrywając sąsiadce uszy. - Ech no dobra jeśli już jesteście to zostańcie ale sąsiadka...eee....no dobra niech też zostanie. - Powiedziała. - No to co zrobiliście na obiad? - Zapytała po chwili. - Kurczaka. - Odparła pani Safanolopa. - Chłopcy już jedli. - Dokończyła. - Idę się przebrać a pani niech nałoży mi obiad. - Powiedziała Wera idąc na górę. - Oczywiście. - Odparła sąsiadka. Gdy Weronika się przebierała Jon i David zdecydowali że obejrzą jakiś film a potem zadzwonią do reszty zespołu. Po 10 minutach na dół zeszła Black, zjadła obiad i dosiadła się do chłopaków i pani Safanolopy.
...........................................................
Godzinę po skończeniu przez Weronikę pracy wyszła z niej również Wiktoria. Rozmawiała jeszcze z koleżanką gdy do sklepu wparował Steven Tyler z głupawym zacieszem na ryju. Na początku udawał że przyszedł się rozejrzeć po sklepie ale kiedy zobaczył że Wiktoria go ignoruje pomachał do niej i gestem pokazał żeby się pośpieszyła i że czeka na nią w samochodzie. W końcu po pół godzinnej rozmowie Wicia opuściła budynek i weszła do samochodu Tyler'a.
- Po co po mnie przyjechałeś i skąd wiesz gdzie pracuje? - Zapytała.
- Nudziło mi się a skąd wiem to tajemnica. - Odparł i się do niej uśmiechnął. Chciał ją pocałować w policzek ale odepchnęła go od siebie. - Zawieść Cię do domu? - Zapytał ale już bez uśmiechu tylko tak bardziej smutno. Ona to zauważyła. - Jak chcesz mogę jechać do Ciebie. - Powiedziała. Steven ucieszył się. - To jedziemy coś zjeść. - Odparł i odjechali. 10 minut później byli w domu Joe. - To tutaj zjemy, tego debila w domu nie ma bo pojechał do Tom'a. A ja wcześniej tu byłem i zrobiłem obiad. - Powiedział. - To ty umiesz gotować? - Zapytała. - No tak...- Odparł. - To dobrze. Jak zgłodnieje będę po ciebie dzwonić. - Powiedziała. Razem weszli do domu Perry'ego. Usiedli przy stole i zjedli obiad.
- Obejrzyjmy jakiś film.- Zaproponował. Zgodziła się i usiedli razem na kanapie. Steven włączył jakiś film. - Tyler nie rozwalaj się tak! - Powiedziała Wiktoria która zajmowała całą kanapę.
- Ja się mam nie rozwalać? A widziałaś ile ty miejsca zajmujesz? Zobacz ja się ledwo mieszczę.
- Sugerujesz że jestem gruba?
- Tak właśnie to sugeruje. - Odparł i się do niej uśmiechnął. Ona tylko zwaliła go z łóżka i położyła się. Steven zsunął jej nogi z kanapy i sam na niej usiadł. - Oglądaj a nie się wiercisz. - Powiedziała do niego. Po godzinie Wiktoria przysnęła. Tyler pokręcił tylko głową. - Tak to jest jak chodzi się późno spać. - Nie mógł zejść z łóżka bo zasnęła na jego ramieniu. Chwilę się na nią pogapił ale w końcu postanowił ją obudzić.
- Ej wstawaj! - Krzyknął.
- Która godzina? - Zapytała.
- Po 18 - Przypominało się jej że miała zadzwonić do Michael'a.
- Steven muszę jechać do domu.
- Odwiozę Cię. - Powiedział i razem wyszli z "rezydencji" pana Perry'ego. Pół godziny później byli pod jej domem. - To cześć. - Powiedziała i chciała wyjść ale Tyler ją zatrzymał i delikatnie pocałował.
-Steven...Ja muszę już iść.- Powiedziała i wyszła z samochodu. Kiedy weszła do domu uświadomiła sobie co się stało ale z rozmyśleń wyrwał ją fakt że w domu byli Jon, David i sąsiadka.
- Weronika co oni tu robią?! - Zapytała.
- Sąsiadka dorobiła sobie klucze a oni zauważyli że ona tutaj siedzi i przyszli. - Odpowiedziała.
- Co?! dorobiła sobie pani klucze? to może pani tu jeszcze zamieszka?! - Krzyczała Wiktoria.
- Wprowadzić zamierzam się dopiero za miesiąc. - Odparła spokojnie sąsiadka. - Niech pani już stąd idzie jutro może pani przyjść. - Powiedziała Wiktoria która nie miała już siły. Pani Safanolopa posłusznie wyszła z domu. - Co oglądacie? - Zapytała. - film. - Inteligentnie odpowiedział David. - Ja idę się przebrać. -Powiedziała Wicia i poszła na górę gdzie zadzwoniła do Jackson'a.
- Tak, słucham. - Odpowiedział głos po drugiej stronie, należał on do Michael'a.
- Michael to ja Wiktoria. Chciałeś żebym zadzwoniła.
- Tak. Chciałem się z tobą spotkać ale dzisiaj już raczej jest za późno. To może w czwartek? - Zaproponował. - Tak czwartek może być. - Odparła. - Ja muszę już kończyć. - Powiedział. - Cześć. - Powiedziała. - Cześć. - Rozłączył się. Tak strasznie się cieszyła z tego że spotka się z nim. Tak dawno się nie widzieli...Poszła się przebrać.
...............................................................
- Dlaczego ten film się już skończył był taki ciekawy. - Mówiła Weronika.
- Przecież ty nawet nie oglądałaś bo kłóciłaś się z sąsiadką o to czy ma się tu wprowadzić. - Powiedział David. - Oglądałam.- Powiedziała. - Wcale że nie. A jeśli oglądałaś to o jak się skończył? - Klawiszowiec nie ustępował. - No ten facet założył rodzinę. -Powiedziała i przysunęła się bliżej David'a a on ją pocałował w policzek. Uśmiechnęła się do niego. - Idźcie się całować gdzie indziej. - Powiedział Jon idąc do kuchni odnieść miskę w której kiedyś, bardo dawno temu był popcorn. Po chwili na dół zeszła Wiktoria. - David musimy już iść późno jest! - Krzyknął Bon Jovi. - Taa... Już idę!
- No zobacz zostawiłem ich tylko na chwilę a ten debil już podrywa twoją siostrę.- Powiedział do Wici.
- Nie ładnie David, nie ładnie. - Powiedziała starsza z sióstr. Nagle usłyszeliśmy trąbienie. - To po nas. - Oznajmił Jon. - Musimy już iść. - Powiedział całując w policzek Wiktorię. - Cześć! - Krzyknęli i wyszli z domu.
- Która godzina?- Zapytała Weronika.
- Po 20 a co?
- Nie nic. Spać idę. - Oznajmiła i wstała z kanapy idąc w kierunku swojego pokoju.
- Ty idziesz już spać? Wow. A wiesz ja też pójdę spać bo jutro idę na rano do pracy. - Powiedziała Wicia biorąc wodę i oczywiście czekoladę. - No to jestem gotowa do spania tylko jeszcze muszę się wykąpać...- Mówiła ale reszta nie była już słyszalna dla Łysej. Wiktoria poszła się wykąpać. Kiedy skończyła dosłownie walnęła się na łóżko i rozmyślała o tym co stało się w samochodzie. Steven mnie pocałował a ja uciekłam... To była jej ostatnia myśl później zasnęła.
- Spaliśmy, teraz David pije herbatę a tobie zaraz zrobię. - Odparł wokalista zwalając starszą z sióstr z łóżka. - Za co to? - Zapytała Wicia. - Za nic tak po prostu. - Odpowiedział i się do niej uśmiechnął. - Muszę wam coś powiedzieć bo to chyba ważne jak rano wstałem to siedziała tu jakaś baba i zrobiła mi herbatę, chwilę się na mnie pogapiła jak Tico na nowy beret i poszła. - Powiedział David. - To pewnie nasza sąsiadka. - Powiedziała Weronika. - Ja idę się wykąpać i uszykować do pracy. - Powiedziała Wiktoria i poszła do swojego pokoju. - To ona pracuję? - Zapytał Jon. - Tak. Teraz mi nie przeszkadzaj bo ja też muszę iść do pracy! - Krzyknęła Wera i pobiegła na górę. - No to zostaliśmy sami. - Powiedział David. - To po co ja robiłem tą herbatę. - Powiedział Bon Jovi. Po jakiś 20 minutach na dół zeszła młodsza siostra. Wzięła kubek z herbatą, pożegnała się z chłopakami i wyszła z domu.
- A kubek?! - Krzyknął za nią Bryan. Dziewczyna wróciła się do domu i wręczyła kubek Bon Jovi'emu. Pożegnała się jeszcze raz i wyszła. Zaraz po niej na dół zeszła Wiktoria.
- Łysa już poszła tak szybko? O nie! zabrała ten głupi samochód. Będę musiała iść na pieszo. - Powiedziała i usiadła przy stole. - David bądź tak miły i zrób mi śniadanie. - Dokończyła wypijając herbatę która należała do niego. - Zostaw moją herbatę! - Krzyknął zabierając jej filiżankę. Niestety była już pusta. Westchnął tylko i otworzył lodówkę w poszukiwaniu czegoś na śniadanie. - Mogą być kanapki? - Zapytał.
- Tak. - Odpowiedziała. - Ale on się Ciebie słucha. - Wyszeptał Jon. Bryan postawił przed nimi talerz z kanapkami. - Żryjcie i się nimi udławcie. - Black i Bon Jovi od razu zaczęli jeść. Po chwili dziewczyna wstała od stołu i zaczęła zakładać buty. - Już idziesz? Przecież dopiero 11:07 - Mówił Jon'ek. - Taa no właśnie już późno a muszę iść na pieszo. - Odparła zakładając buta. Straciła przy tym równowagę i by się prawie przewróciła gdyby nie David który ja podtrzymał. - Dzięki. - Odparła. Założyła torbę na ramie i wzięła klucze od domu. - Chłopaki a wy?!
- Co my?- Zapytali bo raczej nie skumali że nie są u siebie. - No ja wychodzę i wy też musicie. - W odpowiedzi dostała tylko AAAAA i skinięcie głowami. Pokręciła tylko głową i zamknęła drzwi. - Gdzie ty w ogóle pracujesz? - Zapytał Bryan. - W sklepie z ciuchami z różnymi rockowymi zespołami. - Odparła. A oni skinęli głowami. -To cześć. - Powiedziała. - Cześć. - Odpowiedzieli jej i Jon pocałował ją w policzek. Ona uśmiechnęła się do niego i poszła do pracy.
DAVE "THE SNAKE" SABO:
-Uuuuuu unga bunga! - Takie o to odgłosy dochodzą z pokoju Sebastiana zaczynam się martwić. Co on tam robi? I tak w kółko unga bunga. Mamusiu ja tu dłużej nie wytrzymam! Najgorsze jest to że zostaje Ci to tak w głowie i potem sam chcesz to śpiewać. Zszedłem więc tak na dół również śpiewając Unga Bunga.
- Co ty robisz? Dobrze się czujesz? Bo ja z dwoma Bachami nie wytrzymam. - Powiedział do mnie Scotti.
- No tak po prostu śpiewam wiesz jak tak słuchałem go to samemu zachciało mi się śpiewać. - Odpowiedziałem. - Umówmy się tak śpiewanie zostawiamy temu czubkowi z obsesją na punkcie włosów. - Powiedział Bolan który przed chwilą wszedł do pokoju z ręcznikiem na głowie. Musze to udokumentować. Wyjąłem więc telefon z kieszeni i pstryknąłem mu kilka SWEET foci. - Co ty robisz? - Oczywiście mu się to nie spodobało. - No ludzie muszą się z czegoś śmiać. - Odparłem. Po chwili z góry zszedł Rob również śpiewał Unga Bunga. - No i co? mówiłem że wpada do mózgu! - Krzyknąłem. - Najpierw to trzeba mieć ten mózg. - Powiedział Rachel. - Ja mam bardzo duży. - Powiedział Sebastian schodząc po schodach. - Tak szczególnie ty. - Odparł perkusista. - No ja jestem z was najinteligon...najin...najnteligntyniejszy...eee... - I tak o to zaciął się nasz pan Sebastian inteligentny Bach. - Najmądrzejszy! - Dokończył. - No na pewno...- Mówił Hill. - A założymy się? - Zapytał pan "Moje piękne włosy". - Dobra to zakładamy się o to kto z nas jest najmądrzejszy. - Powiedziałem. - O ile? - Zapytał Bolan. - Hmm...O stówę! - Krzyknął Rob. - Zgoda. -Powiedziałem a chłopaki przytaknęli. - To co robimy? Jakie są zasady? - Zapytał podekscytowany Sebastian. - Eeee no nie wiem może jakiś konkurs z pytaniami? - Zaproponował basista. - No tylko kto będzie zadawał te pytania i jednocześnie znał odpowiedzi? - Zapytał Affuso. - To musi być ktoś mądry. - Powiedział Bach. Wszyscy zaczęliśmy główkować a mogę szczerze przyznać że to nam najlepiej nie wychodziło. A w końcu kłóciliśmy się o to który z nas jest najmądrzejszy.
- A może Erin? - Zaproponował Scotti.
- Dobry pomysł to ja po nią pójdę! - Krzyknął Bach i wybiegł z domu w samych skarpetach. Po jakiś 10 minutach wrócił wraz z żoną Axl'a.
- To od pytań na jakim poziomie mam zacząć? przedszkolak? pierwszoklasista? czy może gimnazjum? - Pytała się nas ze śmiechem. - Najlepiej by było od poziomu pierwszaka to pytania na nasz poziom. - Powiedział Sebastian a my pokiwaliśmy głowami. Po chwili wybuchliśmy śmiechem. - Nie no Erin to ma być z ogólnej wiedzy. - Powiedział Scotti. Ona skinęła głową i wyjęła z szafki kartkę i długopis.
- Po co Ci to? - Zapytałem.
- Będę tu zapisywać punkty. - Odparła. My tylko skinęliśmy głową. Rozpoczęliśmy więc test, na większość pytań żaden z nas nie znał odpowiedzi lub jakiś głupek ( Sebastian) krzyczał różne dziwne słowa które niby miały być odpowiedziom. Wyszło to trochę tak:
- Jak nazywał się pierwszy prezydent Stanów Zjednoczonych?
- To oni mieli prezydenta?...Hmmm zakładam że Sebastian miał na imię. - Załamałem się w tedy nad jego poziomem inteligencji.
- Jaki kolor wyjdzie po połączeniu niebieskiego z żółtym?
- Kirk w zielonej sukience! - I tak dalej z ust Bacha leciały różne głupie odpowiedzi. Ale no wynik to mnie zaskoczył.
- Wygrał Sebastian. - Oznajmiła Erin.
- Co?! - Krzyknęliśmy wszyscy łącznie ze zwycięzcą.
- Też jestem zdziwiona ale on odpowiadał na wszystkie pytania i gdzieniegdzie doszukałam się prawidłowej odpowiedzi. - Powiedziała wychodząc z domu. - To cześć ja muszę już iść bo chłopaki to mi tam z głodu zdechną choć Axl... - Dalej już nie słuchałem. Byłem zdziwiony tym że ten debil wygrał.
- No i co?! mówiłem wam że jestem najmądrzejszy! - Krzyczał uradowany. - Tsaa...Kto wie czy Erin jest taka mądra i znała prawidłowe odpowiedzi? a może się w tobie podkochuje i dlatego wygrałeś. - Mówił Scotti. - Wątpisz w moją inteligencję? - Zapytał urażony Bach. - Tak. - Odparłem. - Wszyscy wątpimy.
- Chamstwa szczyt! - Krzyknął wokalista, zwalił Bolkowi ręcznik z głowy i z fochem opuścił to pomieszczenie. - Za pięć minut mu przejdzie. - Powiedział Rachel i usiadł na kanapie, włączył telewizor. - Dave zrób mi obiad. - Zwrócił się do mnie. - A sam se zrób w końcu to ty jesteś matką w tej rodzinie! - Krzyknąłem do niego. - Nie to ty jesteś matką. To że mam dłuższe włosy nie oznacza...- Gadał dalej ale przerwał mu krzyk Sebastiana. - CHŁOPAKI GŁODNY JESTEM! - Darł ryja na cały dom. - To fajnie! - Odpowiedział mu Rob. - Już Ci przeszło? - Zapytał Hill. - Tak bo zgłodniałem. - Odpowiedział. Wszedłem do kuchni i wywaliłem z niej Scotti'ego który grzebał w lodówce. - Ja się tym zajmę. - Powiedziałem i wziąłem się za robienie obiadu. Gdy będzie skończony chłopaki będą nieźle zdziwieni.
ZNOWU DWIE PSYCHOPATKI:
Była godzina 16:17 kiedy to Weronika opuściła budynek w którym pracowała. Wsiadła do samochodu i odjechała. Kiedy dotarła do domu zobaczyła w nim Jon'a i David'a a koło nich siedziało zło absolutne: sąsiadka.
- Co wy tu robicie?! - Krzyknęła.
- A dzień dobry? Taka nie wychowana jesteś - Odparł klawiszowiec.
- Odpowiedzcie mi co tu robicie?
- Kiedy poszliśmy do siebie to chłopaków nie było i wróciliśmy się tutaj. Zobaczyliśmy w tedy że ktoś siedzi u was w domu, więc weszliśmy. Okazało się że to ta przemiła kobieta która zrobiła rano herbatę David'owi. - Odpowiedział Bon Jovi. - A co pani tutaj robi? - Zapytała zwracając się do sąsiadki.
- No przecież wiem gdzie trzymacie klucze i dorobiłam sobie własny. - Powiedziała staruszka.
- Co?! - Znowu zapytała. - A może by tak proszę? tak kulturalniej. - Powiedział David. - To zabójca czekolady do niej nie da się mówić kulturalnie.- Odpowiedziała Weronika. - To bardzo miła pani. - Powiedział Jon. - Ona nie jest miła. - Zaprzeczyła Łysa. - Trochę ciszej wiem że jest już stara ale jeszcze słyszy. - Powiedział Bryan zakrywając sąsiadce uszy. - Ech no dobra jeśli już jesteście to zostańcie ale sąsiadka...eee....no dobra niech też zostanie. - Powiedziała. - No to co zrobiliście na obiad? - Zapytała po chwili. - Kurczaka. - Odparła pani Safanolopa. - Chłopcy już jedli. - Dokończyła. - Idę się przebrać a pani niech nałoży mi obiad. - Powiedziała Wera idąc na górę. - Oczywiście. - Odparła sąsiadka. Gdy Weronika się przebierała Jon i David zdecydowali że obejrzą jakiś film a potem zadzwonią do reszty zespołu. Po 10 minutach na dół zeszła Black, zjadła obiad i dosiadła się do chłopaków i pani Safanolopy.
...........................................................
Godzinę po skończeniu przez Weronikę pracy wyszła z niej również Wiktoria. Rozmawiała jeszcze z koleżanką gdy do sklepu wparował Steven Tyler z głupawym zacieszem na ryju. Na początku udawał że przyszedł się rozejrzeć po sklepie ale kiedy zobaczył że Wiktoria go ignoruje pomachał do niej i gestem pokazał żeby się pośpieszyła i że czeka na nią w samochodzie. W końcu po pół godzinnej rozmowie Wicia opuściła budynek i weszła do samochodu Tyler'a.
- Po co po mnie przyjechałeś i skąd wiesz gdzie pracuje? - Zapytała.
- Nudziło mi się a skąd wiem to tajemnica. - Odparł i się do niej uśmiechnął. Chciał ją pocałować w policzek ale odepchnęła go od siebie. - Zawieść Cię do domu? - Zapytał ale już bez uśmiechu tylko tak bardziej smutno. Ona to zauważyła. - Jak chcesz mogę jechać do Ciebie. - Powiedziała. Steven ucieszył się. - To jedziemy coś zjeść. - Odparł i odjechali. 10 minut później byli w domu Joe. - To tutaj zjemy, tego debila w domu nie ma bo pojechał do Tom'a. A ja wcześniej tu byłem i zrobiłem obiad. - Powiedział. - To ty umiesz gotować? - Zapytała. - No tak...- Odparł. - To dobrze. Jak zgłodnieje będę po ciebie dzwonić. - Powiedziała. Razem weszli do domu Perry'ego. Usiedli przy stole i zjedli obiad.
- Obejrzyjmy jakiś film.- Zaproponował. Zgodziła się i usiedli razem na kanapie. Steven włączył jakiś film. - Tyler nie rozwalaj się tak! - Powiedziała Wiktoria która zajmowała całą kanapę.
- Ja się mam nie rozwalać? A widziałaś ile ty miejsca zajmujesz? Zobacz ja się ledwo mieszczę.
- Sugerujesz że jestem gruba?
- Tak właśnie to sugeruje. - Odparł i się do niej uśmiechnął. Ona tylko zwaliła go z łóżka i położyła się. Steven zsunął jej nogi z kanapy i sam na niej usiadł. - Oglądaj a nie się wiercisz. - Powiedziała do niego. Po godzinie Wiktoria przysnęła. Tyler pokręcił tylko głową. - Tak to jest jak chodzi się późno spać. - Nie mógł zejść z łóżka bo zasnęła na jego ramieniu. Chwilę się na nią pogapił ale w końcu postanowił ją obudzić.
- Ej wstawaj! - Krzyknął.
- Która godzina? - Zapytała.
- Po 18 - Przypominało się jej że miała zadzwonić do Michael'a.
- Steven muszę jechać do domu.
- Odwiozę Cię. - Powiedział i razem wyszli z "rezydencji" pana Perry'ego. Pół godziny później byli pod jej domem. - To cześć. - Powiedziała i chciała wyjść ale Tyler ją zatrzymał i delikatnie pocałował.
-Steven...Ja muszę już iść.- Powiedziała i wyszła z samochodu. Kiedy weszła do domu uświadomiła sobie co się stało ale z rozmyśleń wyrwał ją fakt że w domu byli Jon, David i sąsiadka.
- Weronika co oni tu robią?! - Zapytała.
- Sąsiadka dorobiła sobie klucze a oni zauważyli że ona tutaj siedzi i przyszli. - Odpowiedziała.
- Co?! dorobiła sobie pani klucze? to może pani tu jeszcze zamieszka?! - Krzyczała Wiktoria.
- Wprowadzić zamierzam się dopiero za miesiąc. - Odparła spokojnie sąsiadka. - Niech pani już stąd idzie jutro może pani przyjść. - Powiedziała Wiktoria która nie miała już siły. Pani Safanolopa posłusznie wyszła z domu. - Co oglądacie? - Zapytała. - film. - Inteligentnie odpowiedział David. - Ja idę się przebrać. -Powiedziała Wicia i poszła na górę gdzie zadzwoniła do Jackson'a.
- Tak, słucham. - Odpowiedział głos po drugiej stronie, należał on do Michael'a.
- Michael to ja Wiktoria. Chciałeś żebym zadzwoniła.
- Tak. Chciałem się z tobą spotkać ale dzisiaj już raczej jest za późno. To może w czwartek? - Zaproponował. - Tak czwartek może być. - Odparła. - Ja muszę już kończyć. - Powiedział. - Cześć. - Powiedziała. - Cześć. - Rozłączył się. Tak strasznie się cieszyła z tego że spotka się z nim. Tak dawno się nie widzieli...Poszła się przebrać.
...............................................................
- Dlaczego ten film się już skończył był taki ciekawy. - Mówiła Weronika.
- Przecież ty nawet nie oglądałaś bo kłóciłaś się z sąsiadką o to czy ma się tu wprowadzić. - Powiedział David. - Oglądałam.- Powiedziała. - Wcale że nie. A jeśli oglądałaś to o jak się skończył? - Klawiszowiec nie ustępował. - No ten facet założył rodzinę. -Powiedziała i przysunęła się bliżej David'a a on ją pocałował w policzek. Uśmiechnęła się do niego. - Idźcie się całować gdzie indziej. - Powiedział Jon idąc do kuchni odnieść miskę w której kiedyś, bardo dawno temu był popcorn. Po chwili na dół zeszła Wiktoria. - David musimy już iść późno jest! - Krzyknął Bon Jovi. - Taa... Już idę!
- No zobacz zostawiłem ich tylko na chwilę a ten debil już podrywa twoją siostrę.- Powiedział do Wici.
- Nie ładnie David, nie ładnie. - Powiedziała starsza z sióstr. Nagle usłyszeliśmy trąbienie. - To po nas. - Oznajmił Jon. - Musimy już iść. - Powiedział całując w policzek Wiktorię. - Cześć! - Krzyknęli i wyszli z domu.
- Która godzina?- Zapytała Weronika.
- Po 20 a co?
- Nie nic. Spać idę. - Oznajmiła i wstała z kanapy idąc w kierunku swojego pokoju.
- Ty idziesz już spać? Wow. A wiesz ja też pójdę spać bo jutro idę na rano do pracy. - Powiedziała Wicia biorąc wodę i oczywiście czekoladę. - No to jestem gotowa do spania tylko jeszcze muszę się wykąpać...- Mówiła ale reszta nie była już słyszalna dla Łysej. Wiktoria poszła się wykąpać. Kiedy skończyła dosłownie walnęła się na łóżko i rozmyślała o tym co stało się w samochodzie. Steven mnie pocałował a ja uciekłam... To była jej ostatnia myśl później zasnęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz